Do startu w wyborach samorządowych w Szczecinie namówiła mnie ostatecznie Teresa Lubińska, która startowała w wyborach Prezydenckich. Znałem Ją z wydziału, jesteśmy równolatkami, skończyliśmy ten sam kierunek: Cybernetyka Ekonomiczna i Informatyka. Jan Lubiński - Jej mąż jako jedyny student w Szczecinie chodził w czapce studenckiej.
Najciekawsze w mojej harcerskiej przygodzie były piosenki. Studenci instruktorzy harcerscy z Chorągwi Mazowieckiej: Stefan Otceten, „Jeleń” Zbigniewski, Wit Majewski, Wenanty Domagała, Jurek „Gójaj” Góralski, Władysław Kuchnia „zwany „Bambrem”, druh „Wiewiór”; tych zapamiętałem, to było 40 lat temu, nie wszystko dokładnie pamiętam, lansowali piosenki z STS-u. „Eurydyka”, o niespokojnym małżeństwie Agnieszki Osieckiej, „Nie wrócę na Itakę”, „Mnie nie jest wszystko jedno” Andrzeja Jareckiego, „Już taki jestem od kołyski”, „To wszystko z nudów”. Były Mruczanki Kubusia Puchatka „Jak to miło chmurką być”, śpiewane z lubością przez cały podobóz męski w Glinie k/Małkini.
Wygrałem konkurs na dyrektora MDK w styczniu 2002 roku. Po roku, kiedy zmieniła się władza, nowi radni zadecydowali, że będzie jeszcze jeden konkurs chociaż program, który zrealizowałem w tym roku, był zdecydowanie lepszy niż to co się działo wcześniej. I wyniki finansowe też były lepsze.
Fama wkroczyła w tym roku w wiek poważny, „stuknęło” jej 41 lat. Ma problemy z tożsamością, powstają pytania o sens organizowania tej imprezy. Są różne opinie na temat programu. Powiem tylko jedno. Kiedyś Fama była zjawiskiem, teraz jest tylko festiwalem jednym z wielu. Do świnoujścia przyjeżdżają zdolni ludzie. Zdolniejsi, lepiej wykształceni niż kiedyś.
Chcieliśmy koniecznie robić tę imprezę nad Odrą, w miejscu dokąd przez setki lat przypływały łodzie i kutry ze świeżą rybą czyli między mostem Kłodnym a Mostem Długim. Odwołanie do tradycji, historii miasta jest ważne. I nie ważne jak mała jest impreza na początku, ważne żeby nie zaniechać jej systematycznej organizacji.