- Muzeum Śląskie i Muzeum Historii Katowic od lat prezentują malarzy z kręgu Grupy Janowskiej: Teofila Ociepkę, Pawła Wróbla, Pawła Stolorza, Ewalda Gawlika czy Erwina Sówkę…
Czy pamiętasz film Angelus Lecha Majewskiego i Adama Sikory? To jest prawie prawda. Dla mnie to najfajniejszy film Majewskiego. Teofil Ociepka był liderem. Oni malowali nie ze zwykłych artystycznych powodów, ale dla wtajemniczenia ezoterycznego. I to jest bardzo ciekawe: mistycyzm w czasach Władysława Gomułki i Edwarda Gierka. Mistycyzm, który z niesłychaną fantazją wyrażał się w obrazach. Różnym politykom wydawało się i nadal wydaje, że załatwić sztukę to jak pstryknąć z palca. Nie da się kasy, wykreśli dotacje i już. Nie ma większej naiwności. Mamy do czynienia z wyjątkowo nieudolną, pozbawioną wykształcenia władzą, która nie zdaje sobie sprawy, że sztuki nie można zatrzymać dekretem. I ci outsiderzy z naszej wystawy są tego najlepszym dowodem. Można wydawać nakazy i zakazy, ale Ociepka i jego koledzy wszystko robili poza doktryną, która ich gówno obchodziła. Pracując nad Nie jestem już psem przekonaliśmy się, że takich artystów jest w kraju dużo więcej, ale nie można było ich wszystkich pokazać, bo wystawa pękłaby w szwach. Zbigniew Libera To nie są tak naprawdę poważni artyści. Rozmowa Roberta Jarosza w katalogu do wystawy Nie jestem już psem w Muzeum Śląskim. 17.08.2018
Muszla Koncertowa w Świnoujściu - Copacabana 2003-04. Współpraca Z Witkiem Janczyńskim, Mariuszem Blochem oraz firmami Kantaro i Soso. Interesująco, ciekawie. To są fragmenty, strzępy nadmorskiej bryzy, piaskowy pył i zapach wydm. Po sztormie w grudniu. Kilka ładnych krajobrazów sfotografowanych przez firmę Kantaro.
To był tytuł koncertu.Tytuł nic nie mówi i taki miał być. Neutralny, dziwny, pokrętny. Nieboszczyk aktualnie, a szkoda, Marek Kasz felietonista, papierośnik, gawędziarz, żartów pełen - był nim zachwycony. Chodziło tylko o to żeby posłuchać muzyki, moża znaleźć trochę jesiennej zadumy, klimat parkowy przenieść do sali teatralnej "Kontrastów". Takie niegroźnie dziwactwo, które się już nie powtórzyło chociaż miałem w zanadrzu kolejny pomysł i tytuł, a mianowicie koncert muzyki klasycznej "Biali kanibali". Ale - kto wie.
Beczka była toczona około 1 kilometra i trzeba było znaleźć odważnego, wrażliwego, bez kompleksów i zahamowań, silnego w ręcach i ambitnego, do tego ślepego jak kret „leszcza”, który taka beczkę samodzielnie otworzy. Mnie też to przypadło jednego roku w udziale. Ale człowiek szybko otwiera beczkę tylko raz. Atmosfera przyjemna, piwo odpowiednio spienione, i blady świt, i na piechotę do akademików Politechniki.
Radio PLUS (wcześniej Radio AS) było radiem miejskim, które nadawało swój program z komina nieistniejącej fabryki „Wiskord”. Miało swoich słuchaczy i wypróbowane w boju programy np. Znakomity, popularny konkurs „10 imion”, której autorem i pomysłodawcą był Sławoj Golański. Docieraliśmy nawet nad morze. I nagle cała ta „miejskość” stacji została podporządkowana programowi nadawanemu z Warszawy.
Nadawanie rozpoczęto 11 listopada 1991 roku, w historycznym medialnie miejscu, a mianowicie w pomieszczeniach gdzie startowała Telewizja Szczecińska, w budynku WPHW („Odzieżowiec”) przy ulicy Tkackiej. To był jeden z najwyższych wtedy budynków w mieście, nikt nie myślał o przesyłaniu sygnału do wyższych miesc, było to centrum miasta (Radio Zet zaczynało w centrum Warszawy przy Nowym świecie), chociaż to nasze VII piętro było bardzo niewygodne.