Najciekawsze w mojej harcerskiej przygodzie były piosenki. Studenci instruktorzy harcerscy z Chorągwi Mazowieckiej: Stefan Otceten, „Jeleń” Zbigniewski, Wit Majewski, Wenanty Domagała, Jurek „Gójaj” Góralski, Władysław Kuchnia „zwany „Bambrem”, druh „Wiewiór”; tych zapamiętałem, to było 40 lat temu, nie wszystko dokładnie pamiętam, lansowali piosenki z STS-u. „Eurydyka”, o niespokojnym małżeństwie Agnieszki Osieckiej, „Nie wrócę na Itakę”, „Mnie nie jest wszystko jedno” Andrzeja Jareckiego, „Już taki jestem od kołyski”, „To wszystko z nudów”. Były Mruczanki Kubusia Puchatka „Jak to miło chmurką być”, śpiewane z lubością przez cały podobóz męski w Glinie k/Małkini.
Najciekawsze w mojej harcerskiej przygodzie były piosenki. Studenci instruktorzy harcerscy z Chorągwi Mazowieckiej: Stefan Otceten, „Jeleń” Zbigniewski, Wit Majewski, Wenanty Domagała, Jurek „Gójaj” Góralski, Władysław Kuchnia „zwany „Bambrem”, druh „Wiewiór”; tych zapamiętałem, to było 40 lat temu, nie wszystko dokładnie pamiętam, lansowali piosenki z STS-u. „Eurydyka”, o niespokojnym małżeństwie Agnieszki Osieckiej, „Nie wrócę na Itakę”, „Mnie nie jest wszystko jedno” Andrzeja Jareckiego, „Już taki jestem od kołyski”, „To wszystko z nudów”. Były Mruczanki Kubusia Puchatka „Jak to miło chmurką być”, śpiewane z lubością przez cały podobóz męski w Glinie k/Małkini. Reszta to zwykły harcerski zwyczaj, piosenki śpiewane do dziś. Piosenki harcerskie – takie jak wszędzie. Zawsze będzie pachniał las, namiot, trochę inaczej kotły z polowej kuchni szorowane w wiślanym piasku w Zakroczymiu (Duchowiźnie) z pewnością nie w nagrodę. Pod Spychowem kukałem na sośnie, ot żeby z umysłu wypędzić niespokojne myśli. Przypadkowo zatrzymany Wojciech Siemion podwoził namioty swoim „garbusem” w okolicach Ciechanowca. Kilka nazwisk w pamięci przetrwało: Ewa Puchacz z Płocka, „Sito”z Ciechanowa, którego po wędrówce nie tylko „bolały pedały ale cały rower”, Wojtek na "A" (demencja), Grażyna Zbyszyńska z Siedlec, Janusz Chorąży z Mławy (?). Nie wiedziałem wtedy, że te piosenki to były piosenki STS-u, dowiedziałem się o tym później. Harcerstwo to nie miejsce na robienie wielkiej kariery, ale wiem jak pachnie las. Ognisko. To była z pewnością jakaś namiastka dorosłości. Poważne doświadczenie, ale nie najważniejsze w moim życiu.
W Szczecinie do harcerstwa już nie zdążyłem. Jeszcze w rodzinnej Ostrowi Mazowieckiej zajmowałem się manewrami techniczno-obronnymi i zaliczyłem nawet kilka poważnych marszobiegów z prawdziwym „małpim gajem”, który pokonałem w przyzwoitym czasie początkującego rekruta. Chociaż próby podejmowałem, nawet moja legitymacja instruktorska jest gdzieś w Chorągwi Zachodniopomorskiej, zaniesiona do przedłużenia w 1971 roku. Nie spotkałem żadnego z nich już później. Stefana Otcetena spotkałem kiedyś w ... Doniecku.