Wojciech Hawryszuk - 1953-2020

Myśli przyłapane - cytaty, komentarze, zapiski...

Może wystarczyło, że wreszcie Leśnicki spotkał kogoś, kto okazał mu tyle bezinteresownego dobra? Nie zdziwiłbym się w każdym razie, gdyby Święty Piotr przywitał Lema nie słowami czeskiego recepcjonisty:" Ach to pan napisał "Eden"?", tylko powiedział: "Ach, to pan całkowicie bezinteresownie uratował w latach
sześćdziesiątych pewnego człowieka? Zapraszamy, oto klucz".
Wojciech Orliński "LEM życie nie z tej ziemi" Lem wyprowadził Leśnickiego na ludzi, zaczynali od samego dołu. Wydawnictwo czarne, wydawnictwo AGORA 2017

Spis treści

4 marca 2017 

Czy trudno być patriotą? Zaryzykuję; łatwo, o ile nie ulegasz popędom stadnym, bo można się wtedy pomylić i zmęczyć.

Rozmowa Tadeusza Kraśko na żywo z ambasadorem Rosji ujawniła wiele naiwności, także polski kompleks wyradzający się wręcz w bezradność. Dlaczego Tadeusz Kraśko uwierzył w swój talent (co jest prawdą) i jednak nie przygotował się do tej rozmowy. Ambasador zachowywał się przyzwoicie, a mógł jak przedstawiciel imperium. Zachowywał się jak gość, a mógł jak gospodarz. Godne panisko. TK mógł przycisnąć pana ambasadora. Ale nie powinien wchodzić na rosyjskie klepisko.

Komu wierzyć? Wierzyć, dlaczego aż wierzyć? W końcu, wiara jest nieco podejrzana, bo jest w niej zawarty przymus, wybór. Wiara poporządkowuje. Komu wierzyć, komu się podporządkować. Partia, Wiara i Suweren; Partia i Suweren.  

Narodowa Służba Ochrony Rządu ma nawiązywać do Kedywu. A to nie ma już lepszych patronów np. Łupaszka. Ponury. Tomek.

Jak spieprzyć naszą przyszłość panie i panowie, jak to spieprzyć, jak to spieprzycie? Nie można zapominać o paniach, mają one w bieżące spieprzenie zauważalny wkład.

Pisząc naszą, myślę też o waszej przyszłości. Nie wszyscy trafią do krowiego cyca jak mówi przedwojenny suchar, inni zostaną z tyłu.

Różne rzeczy w Polsce już były pieprzone. Jakieś drobne zmiany też się udawały. Ale najpierw było zdobywanie władzy, a właściwie utrwalanie. Utrwalanie władzy szaraczków i tłumu. Nie ma mocnych – rządzić trzeba umieć.  Tymczasem stopnie generalskie można będzie zdobyć na ukończeniu kursu wieczorowego.

Szaraczkowie, czyli uszlachcony w jego własnym mniemaniu motłoch, politura na mokrym drewnie, któremu PZPR a później Solidarność zrobiły zamęt w głowie, a szczególnie ich przedstawiciele oddelegowani do elit, powołując się na demokrację i historię, oni zaczynają rządzić.  Ale nie umieją, bo gdzie mieli się nauczyć?

Kiedy w głowach pozostanie wyłącznie arogancja, arogantne przekonanie, że każde działanie ma i musi mieć ideologiczne podłoże albo też to arogantne przekonanie o wyższości ideologii nad przyzwoitością, będzie początkiem donosu, akcji bezpośredniej, wydania wyroku – a wszystko to w imię dobra państwa i części obywateli, wtedy każdy poseł i senator PIS będzie miał już na koncie swoją ofiarę, jedną lub więcej, skalp polityczny, względnie małą czaszkę obciągnięta brązową skórą. W każdym zakładzie pracy było ORMO. Gdzie oni są, ktoś się nad tym zastanowił?

Tak się stanie, jeżeli działaniom opozycji nie będzie towarzyszyła fachowość, wyczucie chwili, rzeczowość, program, cierpliwość i niezachwiany szacunek do przeciwnika.

Cały czas zapominamy jacy byliśmy 25 lat temu i jacy w PRL-u. Stąd się bierze ta nasza społeczna nieporadność. I ukrywany skwapliwie wstyd za to wszystko co tam się za nami ciągnęło. W końcu coś zaczęło zależeć tylko od nas. I nie przestaje zależeć. 

JK nie potrafi dzielić się władzą. I nie potrafi dzielić się autorytetem czyli uznać innych autorytetów. Czy to wynika z  tak długiego oczekiwania na objęcie władzy? Zacząć trzeba od autorytetu. Od ustąpienia, lekkiego usunięcia się w cień; autorytet w demokracji jest wspólny. Albo nie ma demokracji. 

 Żeby zachwiać przekonaniem o istnieniu jednej świętej i partyjnej racji suwerena; i tym że ważny jest tylko nasz suweren, trzeba zejść z linii śliny codziennej, wycelowanej, czyli przekazu codziennego. Potrzebne są parasolki, odbojnice ślinowe, pałatki. Swoją ślinę należy cierpliwie przełykać. Pluć nie wypada. I Dude nie może już sięgać o srebrną półdolarówkę. Trzeba zarówno pana i suwerena wciągnąć do klatki pełnej pcheł, a nie na arenę z bykiem. 

 Afera z ambasadorem została zepchnięta zgrabnie przez Saryusza, a Saryusz zwekslował sędziego-judokę do nieswojego w dalszym ciągu gabinetu. I jeszcze jakby tego było mało, PAD zjadł publicznie w pierwszy piątek Wielkiego Postu smażoną śląską. Z cebulą, w biały dzień. Wg prezydenckich specjalistów od pourazowego zespołu przeciążenia goleni prawej (przytomnie zatrzymanych w Kancelarii jako konsultantów) to nie była śląska, jeno faszerowany pomidor. Kwestia składu farszu zostanie ustalona w poniedziałkowych SMS-ach. Na szczęście było dużo sportowego złota, srebra i brązu; a zaczęło się już wczoraj. 

Ktoś zapewne dobrał się do innej, nieznanej nikomu do tej pory szafy, pełnej wiecznie żywych ośmiorniczek.

Kto to ach kto to będzie się grzał przy tych medalach w poniedziałek? Jak to rozegrają – jedno śniadanie dla wszystkich, czy podzielą się sposobnością?