* Yannik * 25 lat minęło * Remis * Nihil novi sub sole * Kultura studencka * Zapiski * Walenrody czy herody? * Me And Bobby McGee *
18 czerwca
Był u nas Yannick Leider i udana sesja malowania abażuru u Ludwika. Zarejestrowałem kolejne kadry, które wystąpią w filmie o Yannicku. W ogrodzie obrazy nabierały nieoczekiwanych blasków.
Zaczynamy na poważnie przygotowania do 25 rocznicy nadania pierwszej audycji Radia AS. Nie mogę się skontaktować z Waldemarem Marczykiem.
Zakończył się remisem mecz w piłkę nożną z Niemcami. Mamy duży telewizor dobrze widać jak latają wyrwane z runi kępki trawy. Te duże telewizory to dobry, rozsądny wynalazek.
Czytam w dalszym ciągu „Ren” Wiktora Hugo; podziwiam redaktora pana Pawła Hertza (przypisy i indeks zajmują ok. 100 stron, a tekst – ponad 500).
W polityce ustalił się stan posiadania, opozycja żyje w stanie hibernacji.
Zapraszam na profil FB „Kultura studencka; zostało z weselnego tortu”. Coraz więcej ludzi ogląda, wspomina, zamieszcza zdjęcia, uzupełnia podpisy pod zdjęciami.
Te wpisy na mojej stronie można podzielić na dwie części. Jedne dotyczą stanu ducha, czegoś hodowanego, objawionego. Może to być punkt wyjścia do dalszych rozważań. Drugi typ to rejestracja zdarzeń milowych.
Walenrody czy herody? To pytanie metafizyczne o kulturę studencką. Jakie miał intencje artysta, jakie widz? Co by było, gdyby KS nie była wentylem? Gdyby była tylko i wyłącznie wentylem, to zaczęłaby się i skończyła przy ognisku i na wieczornicy poświęconej. Poezja i nieprawomyślne piosenki były we wszystkich demoludach. I wszędzie tam, gdzie obowiązywał codzienny knebel. Ale tylko u nas miała miejsce „nowa fala młodej kultury niezależnej”, kooperatywa nadawców io odbiorców, twórców i widzów. Kultura studencka była bowiem i jednak pewną niepisana umową; kultura studencka powstała w wyniku umowy. PRL wiedział, że musi wykształcić potomków niepiśmiennych chłopów i ulegał. Musiał powalczyć o kulturę, i dlatego zawodowym twórcom było nieźle. Ale ktoś musiał te książki i bilety kupować. Należało wykształcić odbiorcę, indywidualnego mecenasa. Skąd ten temat? Przecież nie uległem ja z kolei jakiemuś kombatanctwu; nigdy tego nie znosiłem. Ale przyszedł taki czas, przyszło takie rozliczanie za grzechy PRL-u, przyszło złe co każdemu zdaje się zakładać już to knebel, już to stryczek lub wór pokutny, każe się tłumaczyć przed kolejnym białym oficjum. Trzeba się wytłumaczyć z tej naszej kultury, z tej wspólnoty ale wyłącznie przed sobą. Czego było więcej, wódy, wody czy poezji? Walenrody czy herody?