Głos w dyskusji o budowaniu szczecińskich elit i pomocy ludziom zdolnym, którzy nie mają pieniędzy na dalszą naukę. To bardzo intuicyjna propozycja, ale jak się okazuje dzisiaj nie wykraczająca poza ramy myślenia realistycznego. Może nie od razu budynek ale pomoc zdolnym, pozbawionym możliwości kształcenia ludziom. Po sześciu latach widać, że studia zagraniczne to prawie standard, a ich skończenie gwarantuje dobrą pracę.
Sukcesów możemy poszukać również bliżej, w stolicy Niemiec – Berlinie. W przyszłości – stolicy Euro-Europy. Jednostki uzdolnione nieprzeciętnie i wybitne dadzą sobie radę sami w MIT-cie, w Krzemowej Dolinie i Oksfordzie. I będą to niezwykle ważne, chwalebne dla naszego narodu – ale – tylko incydenty. Miło dowiedzieć się, że układ planetarny odkrył jako pierwszy nasz rodak i krajan.
Zasadę promocji i pomocy utalentowanych może stworzyć również instytucja. Instytucja - miasto, instytucja - fundacja, instytucja – województwo, instytucja - uczelnia. Kiedy Miasto Szczecin zakupiło dla Bartłomieja Nizioła koncertowe skrzypce, byłem niesłychanie dumny, że Wydział Kultury zdołał taką decyzję przeforsować. Warto pomyśleć o takich skrzypcach dla innych zdolnych ludzi.
Mamy podpisaną jako miasto umowę z dzielnicą Berlina Kreuzberg. Czy w ramach tej umowy nie można byłoby poprosić Berlińczyków o wynajęcia, przekazanie budynku na akademik dla szczecińskich studentów, studiujących na uczelniach berlińskich?
Oczywiście nic za darmo, ale taniej. Może trochę na kredyt. Warunek jest jeden: dla wybitnie zdolnych i dla pracowitych. Akademik powinien być zarządzany i obsługiwany przez mieszkańców. Znajdą czas na sprzątanie po sobie i utrzymanie porządku ogólnego. Pracując przy remontach i odnawianiu mogą zapracować na opłaty. W sezonie letnim może to być hotel.
Berlin to uczelnie, biblioteki, archiwa, muzea i wiele firm. Duży rynek pracy. Po co tam przyjechali Jugosłowianie, Turcy, Wietnamczycy i ... Polacy? Po pracę, po pieniądze.
Jednym z czynników, który hamował rozwój szkolnictwa wyższego w XIX – wiecznym i przedwojennym Szczecinie, była bliskość Berlina. Nie było średniowiecznych tradycji, miasto nie było tak bogate aby ufundować uniwersytet. [2006 - wolało zbudować Wały Chrobrego i Sedinę] Dopiero za naszych czasów powstały państwowe, a w ostatnich czasach prywatne uczelnie. Na szczęście również uniwersytet. Akademik na Kreuzbergu ma wprowadzić naszą młodzież na europejskie salony naukowe i gospodarcze. Ludzie wykształceni m.in. na uczelniach zachodnich, poruszający się swobodnie na tamtym rynku, mogą być dla was, szanowni przedsiębiorcy szczecińscy, niezwykle przydatni. Studenci prawa ( najlepiej jako drugi fakultet) – wiadomo , politechnicy – to obracanie się w kręgu technicznych norm i przepisów unijnych. Humaniści – to kontakt z ośrodkami naukowymi, jakich w Szczecinie nie ma. O wszystkim powinna decydować ekonomia. Miastu ta inwestycja w ludzi może się opłacać. Medialnie i to w skali europejskiej – jako dobry przykład współpracy nadgranicznej. Promocyjnie – gdyż ten akademik na Kreuzbergu może stać się miejscem spotkań gospodarczych i punktem informacji i promocji na terenie Berlina, prowadzonym choćby przez tych samych studentów.
Tylko załatwmy tę sprawę bez małomiasteczkowych kompleksów. Nie zmniejszy się rola szczecińskich uczelni. Nikomu czapka z głowy nie spadnie, jak pojedzie do Berlina i poprosi o współpracę i pomoc. Nikt też nas nie wynarodowi. I z całą pewnością nikt nas nie oderwie od Macierzy.
Publikacja Gazeta Wyborcza, Co by tu jeszcze...