Kim się okaże Kuba Strzyczkowski? Nawet ta dzisiejsza "Trujka" pachnie upojnie, pachnie samą nazwą, ale przecież użyta niewłaściwie - truje. Dlaczego ci co odeszli - jednak na prośbę pana Kuby - wrócili. Co zrobią, na co liczą, jakie warunki postawili wracając. Może zostali "odrzuceni" przez pierwszą falę zwolnionych lub zmuszonych do odejścia. Nie ma dla nich miejsca w nowym radio pana Manna. Strażnicy pieczęci, zawsze pełni dobrych chęci.
Oddajesz na użytek władzy swoje myślenie, swój autorytet, wzmacniasz "korpus intelektualny" partii, wzmacniasz wizerunek radia partyjnego. W ten sposób uzasadniane jest przekonanie o niezależności jaką władza daje ludziom lekką ręką. Budowana jest nowa wiarygodność utracona podczas nie kończącej się agitacji. Wypada gardłować przykładnie. I przekonująco. Ma miejsca argumentacja za swoimi i piętnowanie obcych, innych, często polega to zaangażowanie na niszczeniu nie swoich. Czasem - swoich.
40 procent stoi twardo przy aktualnym prezydencie, tyle samo ludzi zawsze popierało i popiera PIS. Zasadne jest pytanie: kto ma rację? Przeważnie rację ma ten, kto ma możliwość prowadzenia długoletniej konsekwentnej manipulacji, opartej na słowniku agitatora (uzupełnionym). Kolejne pytanie brzmi: czy 40 % to jest efekt wychowania w konkretnej atmosferze, nieudolność narracji innych polityków; tak musi być, tacy jesteśmy, jak obojętny agar, pożywka na której wszystko można zaszczepić. Reszta szczepionych się miota, źle znosi te bakterie..
Idee te same, pień mentalny ten sam, te same minerały zasilają liście i owoce. Nie wyrwiesz się, chyba że się odetniesz od tej gałęzi. Jednakowoż "Pamięć absolutna" istnieje (filmy z Arnoldem i Colinem Farrellem), w życiu mają miejsce nawrócenia. W filmie nawrócenie bohatera powoduje, że dąży on do przywrócenia tej pierwotnej pamięci. Niczego wszakże nie naprawi ale chce wiedzieć kim jest. Trzeba chcieć, sam nie dasz rady, trzeba komuś uwierzyć, że jest inaczej, a tamto życie było złe. Iluminacja może zabić, podobnie jak nadmiar wiedzy w umyśle nieprzygotowanym. Zarówno jednostkę jak i otoczenie. Otoczenie zresztą może sobie nie życzyć zmian, a iluminację uzna wręcz za szkodliwą. Dla siebie i progenitury progenitur. Chodzi przecież o zachowanie gatunku.
Muszę coś pamiętać...
Opozycja agitacją odpowiada na agitację. Nie chce być gorsza od rządu, i taką się właśnie staje. Nie ma tylu środków, manipulantów i ma wiele wątpliwości. Agitacja daje gotowe argumenty tym co chcą z nich skorzystać. Agitacja, informacja i manipulacja opozycji są nieskuteczna wobec tych 40 %. Obie strony wzniecają tumany wszelkich dostępnych smrodków dydaktycznych; smrodki wnikają w szeregi wroga i mają tworzyć poczucie gorszości, wstydu, winy, niższości; maja urazić, obrazić, pohańbić, zniechęcić. Z pewnością nikt nie liczy żeby kogoś do czegoś przekonać.
Nie mamy mężów stanu, bo sukces polityków opiera się na agitacji. Rządzą najczęściej agitatorzy, a nie mężowie stanu. Nie potrzebujemy innych polityków. Nie ma miejsca dla idei, wystarcza agitacja.
Ludzie zaproszeni do współdziałania, a tak naprawdę do agitacji, muszą coś zrobić z logiką, której nauczyli się wcześniej; wymagały tego rozmyślania, studia, rozmowy. Wypada gardłować przykładnie. I przekonująco. Zawsze kosztem strony przeciwnej. Oto lojalność czyli nowy obowiązek. Nie broni się idei i racji, atakuje się przeciwnika w ustalony wcześniej, dla wszystkich sposób. Dlatego znajomość idei i same idee są zbędne. Ważna jest żonglerka, a nie odpowiedź na zadane pytanie. Niezależność to luksus a nie cnota.
Społeczeństwo jest pełne oczekiwań ale nie marzeń. Marzenia można osiągnąć dzięki działalności, działaniom mężów stanu. Oczekiwania zaspokajają agitatorzy, i to tylko te, które sami stworzą.
Demokracja wymaga indywidualizmu, poczucia odrębności, polityka wymaga posłuszeństwa. Po to jest demokracja, żeby okiełznać politykę. Oto prosty wniosek i świadomość codziennych doświadczeń: demokracja przeszkadza polityce. polityka stworzyła z nas tłum a nie społeczeństwo. Nie nauczyliśmy się jeszcze jednostkowości. Właściwe nam są zachowania szarańczy i bezrozumnych lemingów.
Gdy nie mamy ambicji politycznych albo nic nie znaczymy w tym procesie, musi nam wystarczy udział w mechanizmach agitujących. Ten udział w agitacji to namiastka polityki. Ta naleciałość agitacyjna jest szkodliwa dla zdrowia psychicznego. Tworzy wrażenie udziału w polityce, a nawet przeświadczenie, że jest się politykiem.
Wiele porządnych osób, które się z tą namiastką agitacyjną polityki zetknęły, niecha tej tzw. polityki i nie chce mieć nic wspólnego z taką "polityczną" mentalnością. Agitator bowiem musi być mniej lub więcej przekonany do celu bieżącego polityki, a właściwie działalności partyjnej. Tu nie ma miejsca na dyskusje. Gdy jest się aktorem, grajkiem, przeważnie "halabardnikiem" w tym teatrzyku politycznym, to nic się nie dzieje. Kończy się przedstawienie i idziemy do domu, szczypta cynizmu zwanego czasem dystansem jest nawet mile widziana. Nadgorliwość, jak wiadomo, jest gorsza od faszyzmu. Agituj i nie ryzykuj.
Szczególnie trudno wytrzymać, gdy pojawia się wyłącznie ślepa wiara i utożsamienie z celem.
Poseł Cymański w większości rozmów jest wyraźnie ucieszony swoim awansem społecznym, także swoją pomysłowością i tym, w jaki sposób w rozmowie przyznaje sobie rację. Jest liberalny, niezależny i obiektywny, na stworzeniu takiego wrażenia zależy mu bardzo. Bywa, że jest to skuteczna strategia agitacyjna. Żeby go uratować powinien pójść na odwyk, przynajmniej dwuletni, inaczej się zmarnuje. Chętnie posłuchałbym co ma do powiedzenia ale już pana Girzyńskiego nie chcę słuchać.
Bezideowość walki politycznej została dostrzeżona dawno. Nikt nie pamięta kiedy i kto zaczął. Do realizacji polityki w formie agitacji nie potrzeba generałów, wystarczą sierżanci. Bywa że nawet kaprale. Owszem, uzyskują tytuły ale są to zazwyczaj tytuły bananowe. Wypada gardłować przykładnie. I przekonująco.
Polityka a właściwie politycy stoją przed zadaniem samobójczym. Muszą wykształcić takie społeczeństwo, które de facto odsunie ich od władzy, wybierając nowych ludzi i kształtując nowych mężów stanu. Przecież politycy się nie zmienią, niech chociaż zmienią politykę.
Kim się okaże Kuba Strzyczkowski? Niech mu się uda. Owszem, należy mieć poczucie wspólnoty, to cenne; umiar - również cenny. "Trójka" - cenna i pełna westchnień, wspomnień i sentymentów. Pan Kuba stoi przed ważną próbą. Odbuduje, utrzyma, spieprzy albo zbuduje coś "na kształt świdra". Czeka na pana Nowy Atlantyk, panie Kubo.
Wojciech Hawryszuk 5-8 czerwca 2020 przy Kaszubskiej