Wojciech Hawryszuk - 1953-2020

Myśli przyłapane - cytaty, komentarze, zapiski...

Na Zachodzie za millenialsów uważa się osoby urodzone po 1982 r. Tak zostali opisani pierwszy raz przez amerykańskich socjologów Williama Straussa i Neila Howe’a ci, którzy weszli w dorosłość na przełomie milleniów, czyli wtedy, kiedy rozpowszechniły się technologie. Przez część naukowców i publicystów bywali też nazywani pokoleniem Y. Badaczom chodziło o wyodrębnienie szczególnego rodzaju młodzieży, która urodziła się w latach, gdy komputery osobiste stawały się podstawowym wyposażeniem amerykańskich domów. Pierwsza próba zidentyfikowania tego pokolenia pochodzi z 1987 r. Dzisiaj myśląc o tych osobach, mamy na myśli kwestie dorastania w dobrobycie lat 90. XX wieku oraz w świecie, w którym wszystko można znaleźć w internecie. Nieco inaczej jest w Polsce. Tu pierwsze wzmianki o nowym pokoleniu zaczęły się pojawiać w prasie dopiero około 2008 r., bo właśnie wtedy zaczęły się ujawniać cechy młodych różniące ich od starszych kolegów.  

Piotr Arak "Problem z millenialsami" Analityk think-tanku Polityka www.obserwatorfinansowy.pl /tematyka/makroekonomia/problem-z-millenialsami/?skad=newsletter20161102 01.11.2016 

[…] stowarzyszenie Ryszarda Petru: skoro Polacy mają dość „polityki polegającej na skakaniu sobie do gardeł w kwestiach niezbyt ważnych dla obywateli”, a chcą brać w niej udział i gotowi są się zaangażować, to wystarczy dać im taką możliwość, a sukces murowany. Tyle teoria. 

 

NowoczesnaPL nie mogła sobie wymyślić lepszego czasu. Widać wyraźnie, że młodzi Polacy nie są już rozczarowani brakiem zmian, co jeszcze wyróżniało ich rówieśników głosujących na PO w 2007 r. To zbyt lekkie określenie ich stanu emocjonalnego. Oni są po prostu wkurzeni – uważa prof. Krystyna Szafraniec, kierownik Zakładu Socjologii Edukacji i Młodzieży Uniwersytetu Mikołaja Kopernika; także brała udział w kongresie („Badam ich od lat, obserwuję, piszę, więc w zasadzie nie mogło mnie nie być”). I wylicza ich cechy: – Coraz trudniej wejść im w dorosłość. Mają nie tylko większe wymagania. Są też mniej skłonni do wyrzeczeń. Bardziej na sobie skoncentrowani. Słabsza jest u nich empatia dla władzy. Myślą płycej, są bardziej podatni na demagogię. A to może oznaczać poważny problem dla polityków, którzy dla doraźnych celów zadowalają się tym, co chcą widzieć – podkreśla. W praktyce: – Głosują na tych, którzy obiecują im to, co chcą, przy okazji robiąc na złość tym, którzy wcześniej również obiecywali. Nie zdążyli nasiąknąć retoryką żadnego ugrupowania politycznego, nie pamiętają czasów IV RP, a konflikt PiS-u z PO to nie ich bajka.

Jeżeli P-E-T-R-U nie powie, że czekają nas krew pot i łzy, a może i upokorzenia, i nie znajdzie takich ludzi, którzy przez to z sukcesem przeszli, to przegra. Musi powiedzieć, że powinni rządzić ci co wkłądają najwięcej do kasy państwowej, a nie każdy mniej lub bardziej namaszczony. Komu nie trudno było wejść w dorosłość? Jak to – nie są skłonni do wyrzeczeń – to nie wstyd im? Może darmowe pampersy mości młodzieży? Niech Pan tym „skoncentrowanym na sobie”, tym pogrobowcach rządów robotniczo-chłopskich i „Solidarności”/OPZZ, nic nie obiecuje panie Petru. Niech pan im obieca ciężką tyrę. 

Przy Kaszubskiej 12,  6 czerwca 2015