Tak sobie wyobrażam,
że z tych wszystkich rzeźb, malatur, pisanek i obrazów,
że oni wszyscy jeszcze dzisiaj - ale nie wszyscy - i nie od razu
z życzeniami, sznurem,
jak panny za mundurem,
jak dzieci za Panią Matką
jak kaczęta za kaczką
Jak za złotym rogiem echo
że oni wszyscy dzisiaj się śpieszą
w samolotach tuzin leci
szerokołapych się nie zmieści,
tych co mają palców siedem
co przypędzą siedmiokrotnym biegiem
tych to będzie ze trzystu
jeden nawet z mastyksu
Latacze z czerwoną kulką
Tych będziesz miał całe podwórko
I też podwórko pierza
Bo łatwo latacz się zaperza
Pazurzaste, wklęsłe nosy, najstarsza frakcja
To z pewnością odrębna kolacja
Wielkie kinole,
narządu głównego węchu niuchole,
trąbole,
Słonie morskie i Gonzo-Aztec-Familie
Zebrały na pamiątkę wszystkie faksymillie
wszystkie „leidery” w jednym miejscu
wszystkie stemple - nie marzyłeś o takim szczęściu
Stemple jak carskie imperiały
całą sień - na sztorc - wybrukowały
Jednak na miejscu musiały zostać
ciała i piersi tworzące niejedną postać
I tylko wszystkie twarze nie odleciały osobliwie
Ale się tym twarzom wyrwały usta niecierpliwe
Wydatne, maluśkie jak farby stopka i sznurowane,
Skrzywione, za wielkie, i zażalone, jak nad ranem
Wydęte, pyszne, ze wspomnieniem w kąciku
Zastygłe po cichu
Jedne przed drugimi – na sucho przed kawą
Łaszą się i sławią
Kolory, tubba grubba, patyk też gruby szkarłatny
Gotowi do pracy i zdatni.
Gdy takie się kłebi zgromadzenie
Pojawia się jednakowoż zniechęcenie
Pojawia się buchalter
Z całym mnóstwem kartek
Obliczył powierzchnię
Co doda – to westchnie
Tyle płótna, tyle krosien
Tyle lat, i tyle wiosen
Wodząc wzrokiem po dziatwy tłumie
Zadowolony, że tyle umie
Pomyślał Yannick: to chyba wystarczy
I dopiero wtedy
wystraszył się nie na żarty.
I do tego jeszcze Yannick poczuł
że zabrakło mu tych wszystkich oczu
Ktoś musiał zostać w galeriach
To przecież żadna tam fanaberia
Oczy na miejscu z twarzami zostały
I żeby w nie spojrzeć - bardzo chciały
Ale nie płakały.
Szczecin, przy Kaszubskiej 12, 3 maja 2015