Mamy zapowiedź zmiany na stanowisku dyrektora artystycznego Filharmonii Szczecińskiej. Publiczny wniosek w tej sprawie składa przedstawiciel związków zawodowych. Nie ma, jak na razie, najważniejszej opinii na ten temat - mecenasa i sponsora czyli miasta.
Czy to jest jakaś manipulacja kadrowa, polegająca na tym żeby rękoma związku zawodowego dokonać zmiany na stanowisku dyrektora artystycznego? Nie znamy opinii wnioskodawcy czyli związku zawodowego na temat pracy dyrektora głównego placówki.
Co prawda aktualnemu dyrektorowi kończy się kontrakt, ale... sytuacja jest nieco dziwna.
O co chodzi magistratowi, prezydentowi i radnym w kwestii „wyższej sztuki”, tego dzisiaj chyba nie wie nikt. Czy to możliwe, że nasi samorządowi przedstawiciele powiedzieli kiedyś muzykom i dyrekcji Filharmonii – świetnie, że „fajnie” gracie u nas, róbta co chceta, baby i chłopy, inne miasta mają filharmonie to i my musimy mieć. Nie wypada inaczej. Damy wam trochę pieniędzy, resztę dorobicie po godzinach. Jeden koncert w tygodniu wystarczy, może aż nadto. My tam się tylko trochę znamy na klasyce.
Nie wiadomo jak tam dokładnie było i jest, ale raczej wszystko wygląda na to, że jest jak wyżej opisano.
Jakiś poważny powód dla przeprowadzenia zmian musi być, a tym samym – przyczyna. Zmiana na lepsze, oznacza lepszą jakość koncertów, nagrań, zaproszeń zagranicznych, nowych sponsorów, lepsze pensje.
Europejska Stolica Kultury różnie się kojarzy. Rożni ludzie poprzeczkę w tej konkurencji zawieszają na różnej wysokości. Każdy zapewne inną kulturę ma na myśli, bo w różnych kulturach jesteśmy wychowani. Nie wiemy jaka jest koncepcja, jaki jest ostateczny pomysł na stołeczność kulturalną Szczecina. To zależy wyłącznie od samorządu Szczecina czyli głównego zainteresowanego. Może tym pomysłem jest odbudowanie więzi euroregionalnych miasta, stworzenie kulturalnej metropolii Szczecin, a może chodzi o to, żeby na lotnisku w Dąbiu wystąpiły supergwiazdy i gwiazdy muzyki pop. Ludzie biorą pieniądze za politykę kulturalną, i ludzie decydują. Poczekamy, to się kiedyś dowiemy.
Podobno dyrektor artystyczny Filharmonii Szczecińskiej jest wypalony i tym samym – i tego można się tylko domyślać - nie powinien się dalej męczyć w Szczecinie i Szczecina. To zdanie związków zawodowych. Takiej lakonicznej oceny praca dyrektora artystycznego dokonał Jego podwładny, a politycznie przewodniczący „Solidarności” w Filharmonii.
Publiczne wypowiedzi przedstawicieli załogi, całe szczęście, że zapisane przez dziennikarza, a dotyczące spraw osobistych dyrektora artystycznego – praca jest taką sprawą osobistą, może nawet chwilowego kryzysu zawodowego, też osobista sprawa, wygłoszone przez przedstawiciela związków zawodowych i dyrektora placówki, to wyjątkowo niestosowne zachowanie; co najmniej. Taki publiczny sposób prowadzenia polityki kadrowej w mieście, obcesowo i arogancko, uzupełnia klimat towarzyszący powołaniu Europejskiej Stolicy Kultury w Szczecinie.
Zwyczajna kultura „obchodzenia się” z ludźmi, szefami i podwładnymi, polega przede wszystkim na tym, żeby zawsze partnera szanować. To przecież nic wielkiego.
Owo, jakże łatwe publiczne gadanie o przyszłości zawodowej innych, nonszalanckie podsumowanie kilkuletniej, ludzkiej pracy, to świadectwo kultury żałosnej. żeby nie powiedzieć pogardliwej w swej istocie.
Kultura służyła od zawsze promocji, a także wychowaniu. Korzyści promocyjne wiążą się wyłącznie z jakością, niezwykłością, obecnością gwiazd, popularnością w świecie, realizacją niekonwencjonalnych projektów, przychylnością dla artystów, i tak dalej. Korzyści związane z powszechnym kształceniem muzycznym, tanecznym, teatralnym, plastycznym, to korzyści nie tylko wewnętrzne, osobiste. Korzyści płynące z posiadania ciekawej świata i pełnej wiedzy publiczności, są nieocenione. Warto również o tym pamiętać, że ostatecznie najważniejszym elementem promocji jest zwykła plotka, która buduje markę i prowokuje zainteresowanie.
Opinia publiczna buduje markę miejsca, dzieła, instytucji, zjawiska i twórcy.
żaden władca nie dałby grosza, nie mówiąc o florenie, za dzieło sztuki, gdyby nie miał osobistej przyjemności obcowania z nim i nie był pewien podziwu obcych.
A my - tak naprawdę, to po co inwestujemy w kulturę czy sport? Mniej więcej po to samo, co Kosma Medyceusz. Mechanizm podejmowania decyzji i potrzeby sponsorów czy mecenasów są te same. To jeden ze sposobów prowadzenia polityki, m.in. straszenia i onieśmielania przeciwnika, a także budowania oświeconego dworu.
Czym w Szczecinie chcemy zachwycić i onieśmielić? Do tego oczywistego efektu zewnętrznego sprowadzają się wszelkie nasze poczynania w kwestii pukania do drzwi Europy. I tylko nie wiadomo, czy pukamy do antykamery, czy już do salonu? Czy szczeciński łoś – tym razem - uwiedzie rozmarzoną, Starszą Panią?
I wracając do tematu czyli do zmian; jakie relacje zachodzą między ambicjami, możliwościami, chęcią odniesienia międzynarodowego sukcesu, a promocyjnymi potrzebami miasta, w szczecińskiej Filharmonii?
Odpowiedzi na te pytania pozwolą odpowiedzieć na inne pytanie, równie ważne i istotne: ile koncertów tygodniowo zespół filharmonii będzie grał w nowej siedzibie przy Małopolskiej?
Naturalnie z udziałem publiczności.
Wojciech Hawryszuk,
Przy Śląskiej 18 - 20 stycznia 2009,
PS Po opublikowaniu jednego z moich tekstów pewien znany polityk, sympatyczny i nie głupi człowiek, znamy się od lat, zadzwonił i powiedział - >>znowu nas kopiesz<<. Odpowiedziałem Mu, że to nie prawda. Ale wtedy nie miał czasu na rozmowę, bo się śpieszył. Kiedyś może znajdzie. Chętnie z Nim rozmawiam, bo to nie głupi człowiek.