Wojciech Hawryszuk - 1953-2020

Myśli przyłapane - cytaty, komentarze, zapiski...

 

Mężczyzna ów śmieje się, lecz w jego śmiechu pobrzmiewa nuta gniewu, nie słychać jednak trymufalizmu, nie ma też złosliwości. Twarz należy do kogoś, kto nieustannie o coś walczy, czyni to jednak z otwartą przyłbicą i odważnie; widzę twarz człowieka, który jest wielkodusznie gniewny – innymi słowy twarz XIX-wiecznego liberała, człowieka nieskrępowanego intelektu, znienawidzonego jednakowo przez wszystkie cuchnące ortodoksyjki, które walczą dziś o nasze dusze.

 

O Karolu Dickensie - „Karol Dickens” „Anglicy i inne eseje” George Orwell 11 marca 1940 r.

 

Podziękować wypada wszystkim. Jak zwykle. A to licznie zgromadzonej publiczności (widać stąd, że świnoujski MDK ma swoją publiczność), wiceprezydentowi Ryszardowi Kowalskiemu, że znalazł czas, tak jak przed rokiem wiceprezydent Andrzej Szczodry, pani dyrektor MDK Barbarze Okoń i pani Kasi, za miłą współpracę i uśmiech.

 „Czarny kolczyk” zespołu Limbo z Krakowa rekomendowany do konkursu finałowego GRAMY 2008. Zespół Limbo „żyje” z muzyki. To istotne dla nas, że zespoły zawodowe znajdują nasz festiwal jako promocyjną szansę.

Zespół IMP z Wrocławia. Bardzo elektryczne i gęste emocje. Ciekawy udział DJ Maxa ( dwa gramofony i sampler, i klimaty). Muzyka zdecydowanie, z założenia, bardzo odległa od radiowej anteny, jeżeli mamy na myśli radio nadające muzykę (umowność, skrót myślowy) „dla każdego”. Szczerze mówiąc chętnie widziałbym taki rodzaj muzyki w koncercie finałowym. Dwa wokale, jeden tradycyjny, a drugi rapujący. O ile można klasycznym taki śpiew określić. Podkreślam – wiele emocji na scenie, świetnie się wszyscy muzycy bawili. Bez żadnej złośliwości, a wręcz przeciwnie. Trochę mnie męczyło to, że zupełnie nie rozumiałem tekstu, który był ważny sądząc z zaangażowania całego zespołu. O psi pazur byli od przekonania mnie, żeby rekomendować piosenkę „Bo nie pamiętam.” do finału – przypominam 4-5 lipca. O potencjale zespołu świadczy znakomity cover Maanam'u „Lipstick on the glass”. Byłem pod wrażeniem. Podobne pomysły aranżacyjne, a jednak inaczej. Widać sam utwór nie pozwolił na to, żeby go zlekceważyć. Warto zatem zauważyć szacunek muzyków z IMP do klasyki. Cover przeważnie pokazuje również brak „pomysłu” na swoje własne utwory. Ta uwaga nie odnosi się do zespołu IMP. Wracając do pazura. Ten psi pazur, to: odrobina melodii, szczypta czytelnej aranżacji, ujęcie kilku łyżek przekonania, że trzeba forte cały czas – od początku do końca utworu.

Estrada pomaga muzykom, lub przeszkadza. Utwory zapisane w studio, inaczej grane są na żywo. I dlatego nie możemy zrezygnować podwójnych niejako kwalifikacji: na podstawie nagrań, i na podstawie występów. O klasie zespołu świadczy dystans jaki dzieli jedną i druga formę prezentacji.

Still Blue z Łobza, zasłużona formacja bluesowa postanowiła, ku mojej końcowej rozpaczy, zagrać wszystko tak samo. Różne melodie, różne teksty, a utwory brzmiały tak samo. A jak potraktowali „Whisky” ś.p. Ryszarda R., nie napiszę, bo mogą to przeczytać małe dzieci. Zasłużony wydawca płytowy Zdzisław Jodko opowiadając mi rożne anegdoty związane z muzyką punk, był uprzejmy przytoczyć przykład klasycznej kapeli punkowej, która bardzo mocno zdenerwowała się przed swoim koncertem. Owo zdenerwowanie spowodowało, że cały swój 1,5 godzinny koncert zagrali niezwykle szybko, mniej więcej w 15 minut i zeszli ze sceny. Myślę, że Still Blue mogą mieć podobny problem, bo spieszyli się nie wiadomo po co i do czego. Promy w centrum świnoujścia chodziły co 20 minut, a kolejek nie było. Pojawiła się też trąbka, ale nie wiedzieć czemu grała unisono z wokalistą. Momentami tworzyły się, owszem, nawet meksykańskie brzmienia (kiedy nie grała z wokalistą), ale nie wiem czy o to akurat chodziło. Wystarczy sobie nie przeszkadzać, a wszystko będzie dobrze i ciekawie. Nawet trąbka nie pomogła, chociaż pomysł sam w sobie bardzo dobry, a i trębacz sroce spod ogona też nie wypadł.

Under Construktion z Barcina, Kujawy. Nazwa zespołu oddaje złożoność sytuacji. Trzy widocznie mocne punkty: wokalistka, perkusista i jeden tekst - „Odchodzę”. Właściwie dwa punkty, bo perkusista jest autorem tekstu. Widać też, że za mało pracy i brak pomysłów na aranżację utworów. Zespołu z Barcina nie usprawiedliwia fakt, że u większości polskich zespołów ciekawiąca słuchacza aranżacja nie występuje. Lub ledwie dyszy przydeptana kamiennym buciorem samozadowolenia i nie wiadomo czego.