Wojciech Hawryszuk - 1953-2020

Myśli przyłapane - cytaty, komentarze, zapiski...

Ludzie bezdomni nie będą pierwsi w kolejce do respiratorów

Siostra Małgorzata Chmielewska Wspólnota Chleb Życia FpF 12 kwietnia 2020, Wielkanoc

Pierwszy w tym roku eliminacyjny koncert Gramy 2008. Wałcz powitał nas słońcem, przyjmował gościnnie i sympatycznie. I nie było zupełnie czasu na obejrzenie Wałcza. Szkoda, bo wiedzy nigdy dość. Ciekaw jestem stanu tych umocnień Wału Pomorskiego - tzw. "Pommersche Balken", a tym samym, czy nie można zrobic z tego przeboju Europy. Takich samych jak linia Zygfryda czy Maginota.

Rekomendacje dla piosenek, to tylko rekomendacje. Nie wiemy kto zostanie ostatecznie zaproszony do udziału w finale Gramy 2008. W finałowym koncercie konkursowym, podczas którego zostaną zaprezentowane 24 piosenki, mogą się znaleźć obie piosenki z Wałcza, propozycje z pozostałych koncertów mogą się okazać lepsze, i wtedy żadna nie wejdzie do finału, albo tez zostanie zaprezentowana jedna piosenka. Zatem 4 lipca w szczecińskim Amfiteatrze będzie się stresować albo Guarana z Namysłowa, albo Erijef Massiv z Poznania.

Postępując wedle ubiegłorocznej zasady, zarekomendowane – nie komentujemy, kilka słów o pozostałych piosenkach. Pominięte w rozważaniach o finale, zostały zespoły, których perkusiści grają za mało na próbach, a za dużo na scenie. Jeżeli ktoś „położył” prezentację dobrych utworów Soobie Doobie i The Pression, to właśnie oni. Mniej uderzeń na estradzie, więcej w domu, metronom, próby wspólne. Wtedy znudzicie się „brawurowymi akcjami”, które nikogo nie interesują poza wami. Jest taki gatunek muzyki, zupełnie wam obcy, uniwersalny, do wykorzystania w każdej sytuacji i w każdej piosence. To jest cisza. Poszukajcie jej w swoim graniu, a zapewniam – nie znajdziecie.

Absolutnym zaskoczeniem, pozytywnym wrażeniem był występ tria ze Stargardu Szczecińskiego – „The Pression”. Ten zespół zaprezentował najciekawsze brzmienia i klimaty muzyczne. Najbardziej świeży, niezmanierowany, autentyczny, poszukujący ale piosenki – stwierdzam to z ubolewaniem - niedokończone. Jakby zawieszone na kołku, żeby obeschły albo dojrzały. Same nie dojrzeją, bądźcie pewni. A tu trzeba zaprezentować piosenki praktycznie gotowe do emisji w programie radiowym. I ja, koleżanka, kolega z Jury, byliśmy zawiedzeni, że nie mamy problemu dokonaniem wyboru, rekomendacji, jednej z trzech bardzo dobrych piosenek. I wcale nie nie jest wykluczone, że mimo tego, że rytmy reggae brzmiały uwodzicielsko, brawurowo wykonany „Konik na biegunach” rozczulił nas do łez, to zdecydowana rekomendację miałaby piosenka właśnie grupy „The Pression”. Ja tu nie ocieram łez rozczarowania grupie „TP”, i nie przynoszę chusteczek, żeby łzy nie zrosiły średniowiecznego, stargardzkiego bruku, i żeby Ina od lamentów nie wezbrała, a tylko z wielkiej sympatii do tego co robią, z kilku chwil pozytywnego zaskoczenia.

Piosenka „na antenie” zachęca do słuchania programu, albo zniechęca. Albo się robi głośniej, albo przełącza program na inny. Trzeba zdawać sobie sprawę z panującego terroru przycisku ze strzałką, znakiem plus albo minus, najgorszym wypadku pokrętła albo pilota. Powinni pamiętać o tym autorzy i wykonawcy z Namysłowa i z Poznania. W radio słucha się utworów trwających ok. 3 – 4 minut. Jeżeli chcecie prezentować suity, to ostrzegam, że będą prezentowane bardzo rzadko, być może w programach refleksyjnych, może medytacyjnych, między 2 a 3 nad ranem. Jak będzie zmiana czasu, to się w ogóle nie zmieszczą.

Z węgierskim pozdrowieniem.