Stracona Szczecińska Solidarność
Szkic, niedziela, 12 sierpnia 2007
Wiele faktów politycznych i społecznych skłania, żeby ten tytuł wziąć dosłownie. Blisko dwudziestoletnia szczecińska niemożność, to efekt braku tej wewnętrznej, społecznej solidarności.
I. Solidarność pojawia się w Polsce od czasu do czasu, kiedy pojawia się konkretny powód, dla którego warto być solidarnym. Takim wrogiem może być państwo, które nie chciało płacić tyle ile oczekiwali ludzie, i po drugie demonstracyjnie okazywało brak szacunku wobec ludzi. Kolejność w jakiej wymieniłem przyczyny, jest tu ważna i zamierzona Dlatego byliśmy coraz bardziej solidarni, aż się udało. Nie mieliśmy wyjścia.
II. Powodem dla którego powinniśmy być solidarni teraz, jest sytuacja każdego z nas. Oczywiście różnimy się, ponieważ mamy inne oczekiwania. Sprawą drugorzędną są nasze możliwości: umiejętności, talent, chęć pracy, chęć stawiania czoła przeciwnościom, świadomość ciągłego kształcenia.
III. Każdy ma swoją wizję Państwa. Wspólnej organizacji, wspólnej firmy. Jakiego państwa chcemy, o tym decydujemy co 4 lata, czasem częściej. I takie jakie chcemy, wybieramy. Jeżeli nie chcemy wybierać, robią to za nas inni. żyjemy zatem w państwie, które ktoś dla nas wybrał. O ile nie chcemy wybierać samodzielnie, i nie zamierzamy dać się wybierać; to również jest ważne.
IV. Kiedyś za nas decydowała przeważnie Rosja, choćby w latach czterdziestych ubiegłego wieku, wespół z Roosveltem, Trumanem, Churchilem, a wcześniej Adolfem Hitlerem, który wśród decydentów nie powinien być pomijany. Dzisiaj o 85 % ludzi mieszkających w Polsce, decyduje mniej niż 15 % Polaków.
V. To, że przez absolutystyczną demokrację skazywani jesteśmy na okresową monarchię, może nas denerwować. Najsampierw we wszystko wierzymy, a później się denerwujemy. Czasem to zdenerwowanie prowokuje postawy nieobywatelskie i antyrządowe lub antyprezydenckie, zamiast pro państwowych.
Jest wiele przykładów nieobywatelskości, są wymieniane podczas imienin, sesji, rautów, pyskówek u lekarza, a dotyczą nieobywatelskości magistratu, rządu, senatora, wójta lub proboszcza, lekarza, ale przeważnie nieobywatelskość nie jest przypisywana bezpośrednio obywatelom.
VI. Czy potrafimy sami o sobie decydować? Chcieć, to może i chcemy, ale czy potrafimy? Czy ma zrobić to za nas Wybrany w wyborach, obojętnie kto to będzie?
Pojawiają się głosy, Andrzej łazowski i Antoni Sobolewski też rozważają ten temat, że straciliśmy szczecińską "Solidarność". Nic z nią nie potrafiliśmy zrobić. Wszyscy coś mają ze swoich "Solidarności", a my nic nie mamy.
VII. Ta nasza "Solidarność" nie przyniosła szczecińskiej solidarności obywatelskiej, co byłoby największym pomnikiem i wartością jaki mogła sobie, ta pierwsza "Solidarność" postawić czy wystawić. Lub po sobie pozostawić. Nie tylko zresztą szczecińska.
VIII. żeby uprzedzić lament nad legendą, powiem tylko, że społeczeństwa nie buduje sie przez rok. To kwestia dziesięcioleci. Niecierpliwość w tej materii nie jest wskazana. Polska, niecierpliwa opinia publiczna prowokuje polityków do nierozsądnych deklaracji, a opozycje wszelkich kolorów, do ulegania propagandzie negatywnej, agitacji antyrządowej i poprzestawaniu na takim durnym acz z pozoru jurnym politycznie działaniu.
IX. Mówiąc o tym, że straciliśmy naszą szczecińską "Solidarność" mamy - też - zapewne na myśli utraconą naszą szczecińską legendę. I kłuje nas świadomość tego wieloletniego braku światowych pieszczot, świadczonych na rzecz Gdańska i Lecha Wałęsy czy Anny Walentynowicz. Ale tak naprawdę, stracona została kolejna okazja do zbudowania mitu solidarnych ludzi i dobrego społecznego samopoczucia. Tu - zupełnie bez cienia złośliwości.
X. Czy potrafiliśmy odpowiednio wybrać naszą szczecińska solidarność ("Solidarność"), zadecydować jaka ma być ?
XI. Tak na marginesie, czy mit solidarnych ludzi, solidarnych bohaterów, przetrwał w Gdańsku? Co takiego decyduje o tym, czy mit żyje, czy nie. Koncert Roda Stewarta czy na stoczniowym placu? A może warto spytać, czy myśmy stracili naszą "Solidarność", czy to Gdańsk ją zawłaszczył? Czy aby nie zaginęła w ten ogólnopolska solidarność ludzi, którzy wspólnie wywalczyli naszą wolność? W "niekoleżeński", egoistyczny sposób pozbawieni prawa do wspólnego świętowania i posiadania tej niezwykłego zjawiska. Przyznajmy , że Gdańska ma swoich bohaterów. My nie mamy. Być może to kwestia standardu oczekiwań, przyzwoitości, ambicji. Ten szczeciński standard nie istnieje. Poprzeczka wisi nisko nad piaskiem, żeby każdy mógł korzystać z satysfakcji jaka towarzyszy wykonaniu udanego skoku.
XII. Zauważmy - legenda czekała jak śpiący rycerz 10 lat, a teraz zbliżamy się do świętowania 20 rocznicy nowej rzeczywistości.
XIII. Gorzkie to słowa, ale symbolem szczecińskiej solidarności jest m.in. historia pomnika poświęconego Ofiarom Grudnia i Stycznia. Dlaczego nie odsłonięto monumentu w 1980 roku, jak to stało się Gdańsku, kiedy jeszcze wszystko było można? Gdzie były plastyczne elity miasta Szczecin, gdzie inne, i gdzie była strategiczna myśl doradców szczecińskiej "Solidarności"? Dlaczego powstaniu pomnika przez 26 lat towarzyszyły takie swary i niesnaski, nie było kompromisu, i w końcu - jakby na ostatnią chwilę prezydentury Mariana Jurczyka - pomnik zbudowano. Jaki jest każdy widzi, ale jest. Czy powinien być bardziej nowoczesny, czy nie - nie będę sie w tej chwili wypowiadał. Zamiast tego proszę, żeby każdy się zapoznał z monumentami w innych miastach. Byłem przeciwny temu projektowi, ale głosowałem za zbudowaniem pomnika. Wystarczy 26 lat gadania, nie wypada więcej i dłużej.
XIV. Na przełomie 1980 i 1981 roku pracowałem w Gorzowie Wielkopolskim. Tam opisałem zjazd lokalny Solidarności, który trwał 26 godzin non stop. Nie wiem jak to było w Szczecinie. Wiem jak to było po 1989 roku. I to nie w tzw. "polityce" a normalnie, w życiu codziennym.
XV. Moim wzorcem, punktem wyjściowym do myślenia o "Solidarności" jest I Zjazd Solidarności w Hali "Olivia". Może bez cudzysłowu. To co dzieje się teraz, i działo po 1989 roku nie jest dla mnie takie ważne. To tylko i wyłącznie kolejna rzeczywistość polityczna. Jeszcze nie społeczna. Zmian w tej materii nie ma zbyt wiele.
XVI. Z ekipą Radia "Mazowsze" przygotowywałem codzienne relacje dźwiękowe ze Zjazdu. Tam powstał wydany na kasecie wywiad rzeka z ks. Józefem Tischnerem, uzupełniony fragmentami homilii wygłaszanymi codziennie podczas porannej mszy, którą dla nas odprawiał. Obejrzałem wszystko, byłem przy najważniejszych politycznych decyzjach, rozmawiałem z gośćmi tego najważniejszego wydarzenia w jakim brałem udział, a właściwie jaki mogłem obserwować. To była polityka, ale i kultura. Organizatorzy czuli, że podczas Zjazdu powinni być goście, ludzie kultury, sztuki, dziennikarze. Ludzie przyzwoici, którzy zachowali w PRL zdrowy rozsądek polityczny, jednocześnie aktywni i twórczy. Polityka i kultura, względem siebie z szacunkiem pozostające, dały to niezwykłe wrażenie wolności jakie tam panowało. To jest ten "standard" społeczny, polityczny, jaki zachowałem w pamięci.
XVII. Czy to myśmy stracili szczecińską "Solidarność" (albo solidarność), czy sama sobie wyznaczyła taką ścieżkę? Nie potrafiąc innej znaleźć, być może nie było wcale poszukiwań.
XVIII. Solidarność, to więcej niż polityka. To refleksja. Jeżeli ktoś tego nie rozumie, to nie wie co traci. I odwrotnie, ludzie nie wiedzieli co mieli, i dlatego to stracili.
XIX. Mit, legenda, społeczny szacunek, pamięć pokoleń, ze słownika politycznej frazeologii można zaczerpnąć jak z beczki z deszczówką. Wszystkie te słowa spływają po polsko-szczecińskich dachach, i każdy tę beczkę ma pod ręką. Polityka, politycy żyją w Polsce tylko dzięki mediom. "Solidarność" też żyje dzięki mediom. Bo z pierwszą "Solidarnością" aktualnie działający związek zawodowy pod tą nazwą, nie ma nic wspólnego. Nic w każdym razie na to nie wskazuje.
XX. Jeżeli zechcemy dzieciom, młodzieży opowiedzieć o tej pierwszej "Solidarności", może "sprzedać im temat" w formie komiksu, serialu, lekcji w szkole, w której wezmą udział dobrowolnie, to bądźmy przygotowani by odpowiedzieć na pytanie, które postawią ci słuchający z uwagą opowieści o odważnych czynach solidarnościowych bohaterów, młodzi ludzie.
XXI. Pytania będą proste: np. co było dalej? I drugie, co się z Nimi stało? Każde nasze kłamstwo w tej sprawie będzie zauważone, zważone i ocenione. A nam pozostanie wyłącznie świętowanie rocznic.
XXII. Co należy zrobić z naszą szczecińską "Solidarnością"? Jedno co się nasuwa, i chyba tylko to: oddajmy hołd Bohaterom tamtych dni, wcześniej znajdźmy Ich, przywróćmy pamięci. Ale nie tylko wielkim bohaterom Grudnia i Sierpnia, nie tylko bohaterom podziemia, oddajmy hołd także innym ludziom, tym nieznanym bohaterom, którzy również byli przyzwoici. I od których tak naprawdę, to zwycięstwo tak naprawdę zależało. Wtedy będzie to prawdziwa, obywatelska solidarność.
Wojciech Hawryszuk
PS Można byłoby "powalczyć" o taką instytucję, jak Muzeum Obywatelskiej Przyzwoitości. Ale to by oznaczało, że obywatelska przyzwoitość jest wyłącznie faktem, zjawiskiem historycznym, zaszłością. A tego bym zdecydowanie nie chciał, i nikomu ze współobywateli - zwyczajnie, po ludzku - nie życzę.
W "Wagonie pocztowym" list - od Iwony. "Od Iwony Guni, o Solidarności"