Wojciech Hawryszuk - 1953-2020

Myśli przyłapane - cytaty, komentarze, zapiski...

Abrasza, Zemsz […]. Studiował na Sorbonie, ściślej, był wiecznym studentem, czyli należał do ludzi trzymających się studenckiego trybu życia jako alibi byle nie nosić chomąta kariery, zarobku itd.

 

„Abecadło” Czesław Miłosz 1996 rok

    Zbyszek Kreczko był szefem redakcji muzycznej. żona Duszka, tak mówił na Nią od początku. Razem zrealizowalismy dwie audycje - programy nocne dla Polskiego Radia Szczecin. Zawsze z dużym dystansem do rzeczywistości. Długie pióra i nieśmiertelna brązowa koszula flanelowa w kratę, która spełniała  rolę marynarki, kurtki i koszuli zapewne. Osoba duża, większy od niego albo taki sam był Jan Sypnicki. O, Sypnicki - o nim jeszcze napiszemy. Ale Sypnicki piór długich nie nosił i rocka nie słuchał, chyba że musiał na dyżurze (był mikserem - realizatorem dźwięku).

"Whole Lotta Love"…
Zbyszek Kreczko 

    Na lata naszych studiów przypada największy okres świetności muzyki rockowej. Lata 1971-76 dały ponad połowę grandhitów rocka na świecie. Za utwór wszech czasów uznaje się "Stairway To Heaven" - schody do nieba - Led Zeppelin. Pokrótce przywołam także inne przeboje tamtych wspaniałych czasów. Gdy po maturze zdawaliśmy egzaminy wstępne, Beatlesi od roku już nie istnieli, żegnając się albumem "Let IT Be". I tak się stało. W PRL-u, z racji trwającego do roku - jak wiemy - poślizgu ustrojowego na nowinki z Zachodu - szczecińskie panienki paradowały jeszcze w jednoczęściowych skórzanych bluzeczkoszortach rozpinanych od szyi. do dowolnego odsłonięcia czegoś więcej, a myśmy słuchali jeszcze news The Beatles, gdy tymczasem moda szła dalej, a wolny John Lenon skomponował kolejny worldhit – "Imagine". W top ten 1971 znalazły się także takie przeboje, jak: "Maggie May" Roda Stewarda, "Won't Get Fooled Again" The Who, "Brown Sugar" Rollig Stonesów, czy obecnie reaktywowany przez Madonnę "American Pie" - amerykański placek Dona McLeana. W grudniu tego roku wojska indyjskie weszły do Dakki, ofiarowując wolność Bengalczykom, co pięknym utworem "Bangla Desh" unieśmiertelnił inny eks-Beatles, George Harrison.

    Po roku studiów oswoiliśmy się nieco z nieznaną dorosłością i śmielej zapuszczaliśmy się do klubów studenckich Szczecina: "Kontrastów", "Pinokia" i innych pomniejszych. A na świecie przebojem wchodził "Smoke on the Water" Deep Purple i "You Are the Sunshine of My Life" Stevie Wondera. Jeszcze o tym nie wiedząc, za nasz promyk słońca uważaliśmy cień szansy na zrobienie zaliczeń i zdanie egzaminów. Moody Blues sprzedawali " Nights in White Satin", a myśmy zarywali noce, padając odurzeni pierwszymi zauroczeniami w różne pościele. Rok 1973 przyniósł szczęśliwcom pokonującym Ciotkę wielki set Lynyrda Skynyrda "Free Bird" i faktycznie my, mieniący się studentami z good wpisami w indeksach, byliśmy ptakom podobni. Tym, którym trzeba było przed chemią organiczną ponownie przyklęknąć, Aerosmith polecał "Dream On", a Pink Floyd przerzucali w sakiewkach obiecane za magistra marne "Money". "Knockin' on Heaven's Door" - pukając do niebiańskich wrót, Bob Dylan zapraszał do ballady. "Dziej się nam ballado…" rozbrzmiewało na rajdach Vinety rok rocznie. Za ósmy hit tego roku uznano " Kiling Me Softly with His Song" czarnoskórej Roberty Flack, pod nieobecność głównego wykonawcy, wypchniętej z chórku na solo, na… gwiazdę. Już po połowinkach prezentacji widać w jakich ciekawych muzycznie czasach przyszło nam kłaść naukę do głowy, a to jeszcze nie koniec wielkości i potęgi muzyki naszego pokolenia. Podobnie jak w 73-cim, także w 1974 pierwsze miejsce na liście "Top 10 Songs of Each Year" zajął Lynyrd Skynyrd za " Sweet Home Alabama", a myśmy go wówczas w komunie nie znali. Ponownie pojawił się także z przebojem " No Woman, No Cry" stary Bob Marley - ten sam, którego "Laylę" reaktywował Eric (Derek) Clapton z zespołem The Dominos na tophit 1970 r. Ponieważ zajęci byliśmy wyborem specjalizacji, ten rok nie zaowocował już jakimiś wielkimi przebojami, żeby trzeba było o nie kruszyć kopie. No może "Help Me" Joni Mitchella. Za to w 1975, klęska urodzaju. Sami wielcy. Po kolei: Bruce Springsteen z "Born to Run" i "Thunder Road", Queen ze swoją wersją "Bohemian Rhapsody", ponownie jak w 1973 r z topem Aerosmith w "Walk This Way", Bob Dylan z "Tangled Up in Blue" , Led Zeppelin "Kashmir" i że wymienię tylko artystów: Pink Floyd, Fleetwood Mac, David BowieDonna Summer, wkraczająca na światowe estrady piosenką "Love to Love You Baby". Kto ich dzisiaj zna i pamięta? Wielu, naprawdę wielu, w tym hip-hopowcy podkradający ich muzykę dla ludzi, pod swój częstokroć niezrozumiały bełkot mnożących się rymowanek. W roku pisania magisterium, zapowiadało się w muzyce prawdziwe trzęsienie ziemi. Oto na ołtarzu sztuki składać zaczęli swoje wiekopomne ofiary inni wielcy naszej pamięci. The Eagles nagrali "Hotel California" - trzeci co do sławy hit wszechczasów rocka, oddzielony tylko od "Schodów do nieba" Zeppelinów, nieśmiertelnym "Satisfaction" Stonsów z 1969 r. Czyż nie jesteśmy wyjątkowi? Startowała właśnie Abba z "Dancing Queen", a Thin Lizzy wyśpiewywał "The Boys Are Back in Town". Pobroniliśmy dyplomy i poszliśmy " Go Your Own Way" za wskazaniem Fleetwood Mac. Dziewczyny zmuszono nakazem do pracy, by szybko nauczyły się rozróżniać koloryt szarości, a mężczyźni zostali wcieleni w khaki na stracony okrągły rok. Freddy Mercury lider Queen, na dobrą wróżbę, podarował naszemu pokoleniu bez cienia swój kolejny nieśmiertelnik: "We Will Rock You/We Are The Champions". Potem nastąpiła era The Bee Gees i jako kolei rzeczy, życiorysy nasze nawinęły na rolkę przemijania wiele innych osobistych odkryć muzycznych. Wkrótce spotkamy się w obfitym gronie, i tu los znów kreśli niezwykłe objawienie: wędrując 30 lat własnymi drogami, samorzutnie i spontanicznie zachęceni w Kazimierzu 2005 piosenką Kombi "Pokolenie" na motto idei zlotowania się, zaczerpnijmy natchnienie z ostatniego bezrozumnego festiwalu Eurowizji, zabierzmy zeń perełkę tylko - "We Are The Winners"...

Cieszyn 27.05.2006