Trudno się pisze o swoich dzieciach, bo podmioty poetyckie potrafią użyć wielu nieprzyjemnych argumentów (- wiocha -) i się wymownie zaciąć. Szczegółów nie podaję, bo chcę mieć spokój w domu. Mimo, że widzimy je na co dzień, to właściwie nie wiem co się zdarzy dalej. Ale sytuacja jest raczej zachęcająca. O planach nie piszemy żeby nie zapeszać. Matka tych dzieci twierdzi, że napisałem za mało. Nich napisze sama i się nie narazi.
Ewa, moja żona, z zawodu ekonomistka. I z konieczności. Lew. Pracowaliśmy razem w Agencji Barnaba, sprawna organizatorka, a poznaliśmy się w Akademickim Radio "Pomorze". łagodna niczym gwiezdny pył na magnolii w jasna księżycową nocą, ale jak już, to... Dobra koleżanka.
Teresa, pierwsza córka. Rak 1988. W klasie maturalnej (II LO), zainteresowania szerokie, teatr, literatura, origami, capoeira, a nawet giełda. Co będzie po maturze jeszcze nie wiemy. Cieszymy się z tych zainteresowań naszych dzieci. Chomik słodyczowy - najpierw zbiera, a później rozdaje. Terrorystka łazienkowa. szczególne osiągnięcie wieku wczesnego - zeżarcie grządki szafirków, pomalowanie oczu płatkami nagietka oraz wycięcie wzoru kwiatowego z wełnianego koca. Ostrzyżenie wszystkich koni i koziorożców.
Stanisław. Rodzynek. Zodiakalny Koziorożec 1990. W drugiej klasie liceum (II LO). Też humanista. Z dużym dystansem do rzeczywistości. Ale poskakać pod sceną na koncercie bardzo lubi. łagodzi obyczaje. Specjalista od rekinów i dinozaurów. W skrócie - Taś. Odkrywa stary, dobry rock. Podobnie jak pozostali, poza żoną.
Ludwika. Czyli Skorpion 1991. Ze wszystkimi konsekwencjami. Ostatnia klasa gimnazjum (Gm 9). Skłonności plastyczne, ale o kierunkowym liceum nie myślimy. Powinna lada dzień rozpocząć zajęcia z rysunku. Jeżeli będzie miała, jeżeli ma talent pójdzie na studia plastyczne, potrafi być konsekwentna. Specjalność - grzanki. Na Teresę mówiła Tia.
Siadała nie na krzesełku, a na krzesełce. Kiedyś wsławiła się takim oto legendarno-rodzinnym zwrotem. Była bardzo nieszczęśliwa ponieważ na coś nie chcieliśmy się zgodzić. Użyła argumentu: "A Teresa i inne starsze ludzie to mogą, a ja nie". Starsze ludzie.
Janeczka. Dziecko XXI wieku 4,5 roku. Gniazdurek korzystający ile się da ze swojej pozycji najmłodszej w rodzinie. Ale miły, mały kumpel. Twardy negocjator lodowo-gumowydożucia. Silna bestyjka. Baran 2002. Ciekawe jak by to było bez niej?
Ulubione filmy: W swoim czasie "Różowa Pantera", Disney, fimy przyrodnicze, "Król Lew". Przygody małego czarodzieja (nie pamiętam jak on się nazywa) i "Władca Pierścieni", Odysea Kosmiczna (dwie cześci).
Zostali poddani w młodym wieku działaniu "Bajek Robotów" i "Pana Tadeusza". Rysowali na ścianach, nie tylko w swoim pokoju. Kiedy byli mali zużywali nieprawdopodobne ilości plasteliny. Powstawały różne zwierzęta, a nawet plansze z gier komputerowych. Z modeliną im nie wychodziło. Teraz, od kliku lat próbują z nowym materiałem – gliną. Już teraz nie wypada chodzić gdziekolwiek z rodzicami. Kiedyś lubiły wycieczki, wizyty w muzeum, wizyty u znajomych. Teraz wizyty się zidywidualizowały. Gdyby nie Janeczka, to dom byłby pusty w piątki i soboty.
Co do komputera, to standard. Gry, internet, gadu, i lekcje. Maile w ilości ograniczonej. Pomoc w domu - na krawędzi kontrolowanej odmowy. Ale jak chcą to robią to perfekcyjnie. Są w porządku. Większość rozmów telefonicznych tych wychodzących i tych przychodzących to już nie nasza. Sport niekoniecznie.
Trudno się pisze o swoich dzieciach, bo podmioty poetyckie potrafią użyć wielu nieprzyjemnych argumentów (- wiocha -) i się wymownie zaciąć. Szczegółów nie podaję, bo chcę mieć spokój w domu. Mimo, że widzimy je na co dzień, to właściwie nie wiem co się zdarzy dalej. Ale sytuacja jest raczej zachęcająca. O planach nie piszemy żeby nie zapeszać. Matka tych dzieci twierdzi, że napisałem za mało. Nich napisze sama i się nie narazi.