Wilhelm i Anzelm pod jesień
Kolejny poliptyk sytuacyjny. Zboża zrzente. Przyjemne powiewy to i się nasi bohaterowie pojawili w różnych sytuacjach dla siebie przeważnie nieoczekowanych. Zabawne, że tak wielu podobni są osobom. Za co przepraszać przecież nie muszą. Ani uprzedzać intencji, udawać zgoła europejskie niepodobieństwo do czegokolwiek.
Wilhelm i Anzelm
kuje sieni
Stany zwaśnione wciąż warczą
Choć ducha brakuje i chęci
jedynie zaoczni studenci
Anzelm z Wilhelmem wciąż w formie
Nawet i piekło zasiarczą.
* * *
Przemykał zgrabnym truchtem Wilhelm
Anzelma trasy chciał uniknąć
Potrącił jednak cytry struny
I z truchtu wytłumaczyć się nie umiał.
* * *
Nie chcą Anzelma echa sprawy milknąć
Wilhelm spętany zwykła tradycją
Ręki mu przecież w potrzebie nie poda
Sumienie nie gryzie, a to wielka szkoda
* * * *
Trąbił Wilhelm na Helu
Myślał o sprawach niewielu
Zamożny – instrument nabył
Anzelma słuchu pozbawił
* * * *
Szlag zaczyna trafiać Anzelma
Gdy człek rozumu niespełna
na podobieństwo Wilhelma
przestał nalewać do pełna.
* * * *
jeden zaprosić nie mógł drugiego
bo niechęć się skrzyła jak szron
już sztylet spoglądał w dłoń
Wilhelm i Anzelm – dlaczego?
* * *
Ciężar wielki taszczył
Anzelm co krok się płaszczył
Pod kościół Wilhelm wlókł kamień
Zmęczone ponaglał ramię
* * *
Spocznij powiedział sierżant
lecz Wilhelm wiary mu nie dał
Sztywny też Anzelm stał
i przemknął spóźniony strzał.
* * *
Cóż z tego, że trawa zielona
Choć farba na niej nie wyschła
Wilhelm Anzelma przekonał
żeby kopnąć ministra
Wojciech Hawryszuk , 20 -25 września 2009 Przy Kaszubskiej i tak dalej