Wyjątkowe święta. Wielka zmiana. Zamieszka z nami nasza Mama Teresa. Wyprowadziła się nasza sąsiadka - dostaliśmy dodatkowe pokoje, bo mieszkanie było wspólne. Przeprowadzka tego wszystkiego, co sie zgromadziło przez 80 lat, a nawet parę starszych zabytków rodzinnych. O historii - później. Teraz relacja o ostatnich dniach, godzinach i minutach przed Wigilią.
Dwa transporty z Ostrowi Mazowieckiej. Wszystko było ważne i potrzebne. I ja też tak uważam. Jak było potrzebnme tam i nam się przyda.
Pokoje trzeba było odnowić, bo nie dało sie tam mieszkać. Kilka spraw technicznych, choćby z gazem i elektrycznością. Chcieliśmy, może ja bardziej niż Ewa, bo dla Niej to był ogromny wysiłek, praca i kurs, i przeprowadzka, malowanie, bo do wiatru wystawili nas malarze, chcieliśmy żeby na święta było czysto i porządnie. Bo święta, to czysty dom.
Wiele było zmian i rozstań. Osiemnaście lat z nami i z dziesięć z młodymi Chomiczami - rozstaliśmy się z piętrowym łóżkiem. Oto ono - samotne i czekające na młodych Gronwaldów. Niech im służy.
Warto wspomnieć o Autorach, bez nas nie było by takiej potrzeby. Ostatni użytkownicy to Ludwika i Stanisław. Użytkowniczka Teresa robi zdjęcie.
Jeszcze trzeba dokonać kilku ostatnich ruchów porządkowych. Zaangażowani sa wszyscy. My tu myjemy drzwi, a za drzwiami kuchni trwa walka o wigilijny smak. Szczęśliwa żona, że męża nie ma przy garach i niczego nie doradza.
Drużyna pracuje, po pewnych korektach, w porządku. Dzięki Nim dom jest naprawdę świąteczny. A ja mniej nerwowy, i mniej bezradny.
Chyba całe szczęście, że było coś do roboty, bo cztery wyposzczone gęby to za dużo jak na cierpliwość Mamy i Mamy. A ja bym też się nie opanował. A to tylko zwykła ciekawość. Trzeba będzie w przyszłości zapędzić ich do sałatki.
Ostatnie do zrobienia były pierogi. Tylu grzybów to nie było nigdy. To z Puszczy Białej. Sam tam kiedyś zbierałem. Farsz ma się rozumieć z olejem lnianym.
Wreszcie pojawia się choinka. Konsultacje - jak ją obsadzić. Szkoda dolnych gałązek. Taka gęsta, chociaż nieco zwichrowana. A tuż obok wre praca, lepiszcze az piszcze.
Teresa spogląda specyficznie.
Kot towarzyszy nam w każdym miejscu. Nawet Janeczka nie jest w stanie go zniechęcić. Kot nie ma imienia, ale jest propozycja właśnie Janki żeby nazywał się Mruczek. Lepsze to niż ....... Kot włazi wszędzie. I tylko głos Ewy skłania go do rejtarady. Błyskawicznej, dodajmy.
Mieliśmy choinkę obsadzić w sobotę, ale nie udało się. Brygada pracuje na różnych frontach. Choinka, pierogi, ryba wcześniej, galareta tężeje. Dorsz "przechodzi" sosem jarzynowym. Ludwika tnie czub zabytkowym sekatorem z Powstania.
Ostatnie rozkazy mojej żony. Problem remontów, przeprowadzek, przenosin to problem decyzji. Może nawet jakiejś sprzeczki - ale decyzji ostatecznej. I jeszcze chciałbym podziękować kolegom Stacha; Michałowi, Bartkowi i Pawłowi. Naprawdę dzielni, rzetelni młodzi ludzie. I moim kolegom też dziękuję, bo bardzo mi pomogli: Markowi, Zbyszkowi i Adamowi; Tomkowi, za pożyczenie samochodu, Piotrowi, za pomoc ogólną. Izie, ponieważ spacyfikowała parę razy Janeczkę i dziecko mogło się nie zajmować remontami. I nie musiało mieszać farby.
I możemy ubierać choinkę.
To jest poważna akcja, kolejna akcja Ludwiki. Wcześniej Słodka Lulu zamontowała lampę jak się patrzy. I podłączyła głośniki. To już były pieszczoty remontowe.
Harmonogram był w niebezpieczeństwie. Trzeba było wesprzeć ekipę w temacie sałatki. Do akcji wkroczyła też Babcia, Ja tak cebulki nigdy nie pokroję. Nie wiem co Wy dajecie, ale nasze sałatki są bardziej marynatowa: ogórki marynowane i kiszone, gruszeczki marynowane, śliweczki, maślaczki z mazowieckich zagajników, groszek, marchewka, pietruszka gotowana, jabłka, cebula i majonez na koniec. Pieprz i sól.
Do akademika też przywoziłem te wspaniałości. Na zimno też były dobre.
I jeszcze druga Kierowniczka Zakładu. Już końcówka. Zaraz będzie gotowanie. Ilość 2006 - 84 tłuściutkie, brzuchate ciastowe woreczki wypełnione farszem.
Kąpiele, białe koszule i kolacja. Przydałoby się jeszcze ze dwie godziny na uspokojenie. Ale zaczynamy.
Przekazali sobie wspaniałe życzenia.
Ci się lubią niezwykle, Stach ma na Jankę wyjątkowy wpływ.
Kończymy fotografowanie.
Już Boże Narodzenie. Jutro spodziewamy się próbowania publicznego naszych ciast. Pogoda krakowska, jak z obrazów Wyspiańskiego. Buro, mgliście.