* Niepewność * Niecierpliwość * Wątpliwości * Paszkoty * Aborcja * Saddam * Kościół p/w św. Jana Ewangelisty * Krótko o rowerku. * A Migi latają... * Wiedźmy z Maryland * Zielone galaxy *
5 listopada
Saddam Husein po wyroku. "Teraz nie ma spacerów w Iraku." "Tam może być jeszcze gorzej". Co ja mam teraz zrobić w tym Iraku, martwi się George Bush.
Bura niedziela w Szczecinie. Kto zrobi wreszcie herbatę, czajnik gwiżdże i nic. To takie proste, wstać, zalać, nasypać, albo rzucić herbatkę na uwięzi albo na smyczy. Chyba pójdę i dam dobry przykład młodzieży. Idę.
40 rocznica wizyty X. Prymasa Stefana Wyszyńskiego z okazji obchodów 1000-lecia Państwa Polskiego w kościele p/w św. Jana Ewangelisty (5 listopada 1966 roku). Wystawa zorganizowana przez oddział IPN w Szczecinie. Wizyta X. Prymasa Józefa Glempa Przedstawiciele rządu, zaproszeni organizatorzy tych uroczystości sprzed 40 lat. I nikt o tym nie wie. W kościele sami starsi ludzie. Młodych prawie nie było. Szczecin nie wie o tak ważnej rocznicy. Szczecin o tym nie mówi. Gdyby nie Andrzej Kropopek też bym nic nie wiedział. Czy my z premedytacją nie szanujemy swojej szczecińskiej historii? Też przydał by się porządny remont. Na starych rycinach widać ten właśnie kościół przy ul. św. Ducha i katedrę św.Jakuba. Jan Szyrocki cenił akustykę tego kościoła. Tylko dzisiaj chór był zdecydowanie za mało liczny. Nie brzmiał jak należy.
Na ścianie przy Bulwarze Piastowskim znajduje się kolekcja płaskorzeźb, zupełnie zapomniana. Jest skażona obyczajem upamiętnianiania kolejnych ton i wodowań, ale pomijajc teksty, to ładny kawałek miasta. Ciekawostka raczej nieuwzględniana w trasach wycieczkowych. Autokar ze starszymi turystami nie dojeżdża, brak zaplecza.
Sfotografował je młodzieniec Jacek Wójcik, przy okazji organizowanych 6 lat temu Jarmarków Rybnych. Pomysł plastyczny, architektoniczny niczego sobie, tylko klozetek zabrakło dla zwiedzających i ławek dla zmęczonych starszych i młodszych ludzi. Niekoniecznie tylko dla turystów.
6 listopada
7 listopada
W nocy. Film o trójce Amerykanów, którzy postanowili nakręcić film o wiedźmie z Burkittesville w stanie Maryland. Zagubieni w lesie podczas poszukiwań starego cmentarza. W konwencji dokumentu. Zmontowany z materiałów pozostawionych przez bohaterów. Konwencja dokumentu pokazuje sie niezwykle sugestywna. Film o strachu. Zostaje po nich tylko materiał zdjęciowy. Wszyscy giną. Tragadia - jaka? - w końcu nie wiemy co właściwie się stało. Pierwszy odchodzi Josh. Rano już go nie ma. Dziewczyna filmuje cały czas. To ciągłe filmowanie i ten rosnący strach, obecny w tych ludzich i obecny w tym lesie. Ciarki przechodzą po plecach. Kiedy nie filmują, jest ciemno nagrywają dźwięk na DAT-cie. Nagle las voodoo. Jakieś postacie z patyczków, krzyże małe i duże. Postacie wielkości człowieka rozpięte pomiędzy drzewami. Stosiki kamyczków otaczające w nocy namiot. Wreszcie przed namiotem - pozostali - dziewczyna i dźwiękowiec - znajdują wiązkę patyczków, rozwijają, wiązka jest okręcona paskami z koszuli Josha, w środku ucięte ucho albo język, zakrwawione. Heather: "Chcę iść do domu. Jestem zmęczona i głodna. Najpierw umyję sobie włosy". "Chcę przeprosić mamę Mike'a, mamę Josh'a i moją mamę, że byłam taka lekkomyślna. Bo to była moja wina. To przeze mnie jesteśmy głodni, zziębnięci i zaszczuci."
Ona ciągle słyszy głosy. Teraz głos Josha, biegną przez ciemny las, kamera też biegnie. Jakiś dom w zupełnej ruinie, nie idź tam - idą i filmują (czy to możliwe w takiej chwili), głos Josha, na piętro - nie ma. Piwnica. Mike odwrócony do ściany. Dziewczyna odsłania jakieś worki, nie wiadomo co tam jest. I nagle stopklatka, ostatnie ujęcie. Obraz skaczący jak w starym projektorze. Koniec. Dałem się nabrać na ten naturalizm, ale przyznam, że trochę mnie nastraszyli. Haxan Films 1999. Tytuł jeszcze znajdę. "Blair Witch Project", poczytajcie więcej na http://www.stopklatka.pl/film/film.asp?fi=1100&sekcja=2." Jednak trudności zaczęły się kiedy wkroczyli na leśne tereny Seneca Creek State Park w Maryland." Koniecznie. I obejrzyjcie przy okazji.
Okazuje się, że dałem się nabrać ale nie do końca. Aktorzy zostali autentycznie uwikłani w taką sytuację bładzenia po lesie i sfilmowani. Ciekawe co z nimi, jak przeżyli ten surviwal? I jeszcze - http://www.monolith.pl/blair/blairwitch/index.htm. http://www.blairwitch.com/
Jeszcze później; muszę wreszcie zajrzeć do tej książki. Opowieść o tym jak Słoń grał na skrzypkach w Senegalu; opowiada Jurek Porębski. Niesamowite. U Krzeptowskiego, o rybakach. Będę ją czytał jak Umberto Eco, od środka.
Dzień w sumie bez sensacji. Czy takie honorowe zachowania jak nie podawanie ręki np. oszczercom, albo "wypowiedzenie" prawa do tego aby osoba nieprzyzwoita zwracała się po imieniu mogą mieć wpływ na codzienne życie polityczne?
8 listopada
Pies Pani Pionierki ma na imię Atos.
Pytanie o zachowania honorowe pozostaje w dalszym ciągu aktualne. W ramach poznawania świata rozpocząłem lekturę "Historii wierzeń i idei religijnych" Mircea Eliade; zm. 22 kwietnia 1886 roku w Chicago. O Autorze "Ten który zwykł mawiać, że świat doczesny jest iluzją, a śmierć rodzajem inicjacji, przeszedł do sakralnego wymiaru rzeczywistości, o którego istnieniu był zawsze mocno przekonany". Wstęp do tej książki napisany przez wydawcę jest bardziej skomplikowany niż treść. "Krótko mówiąc, sacrum jest elementem w strukturze świadomości, nie zaś etapem w jej historii".
9 listopada
Dzień będzie piękny raczej. Raczej nie był albo - był tylko chwilami. Był za to deszcz, grad i zgrzytanie zębów.
Tak ogólnie, to ciśnienie rośnie.
W telewizji pani Sierakowska pouczająca Giertycha, tonem starej belferki. Giertych to kulturalny człowiek, jak się w końcu okazało. Sala, studio u Lisa reaguje buczeniem na to, że nauczyciel prowadzi przy parafii świetlicę dla dzieci. A każdy z nich, w swoim czasie, dostał rowerek albo komputer; czyżby już zapomnieli?
10 listopada
7.40 Religia to raczej chyba jak się zdaje porażka gatunku. Silnie zindywidualizowanego, łączącego się w stada, ze sobą, na zasadzie wspólnego interesu, chwilowego przeważnie. Ta doraźność i chwilowość tych interesów podlega różnym konfrontacjom, zmianom koalicji, zjadaniem przed laty niewygodnych sąsiadów lub chwilowo słabszych kolegów. Takie zmiany wywołują skupuły, stres i ogólnie pogrubia skórę. Porażka polega na tym, że człowiek zostaje sam, przedstawia ostatecznie wartość jako osoba, samodzielnie o sobie decyduje i tym samym na nikogo nie może zwalić. I ucieka, jak mądrzejszy to w modlitwę, a jak inaczej to w jakieś szaleństwo. Może daje o sobie znać wspomniane wczoraj ciśnienie, że taka myśl przyszła mi do głowy.
Bar Turysta. W swoim czasie na ulicy parkowały najnowsze modele mercedesów i BMW. Restauracje i kawiarnie nie "splamią się" przecież daniami nabiałowymi. A tutaj dyżurna gryczana, dobre pieczarki, świeże surówki. Czego trzeba więcej? Bigos za to do bani. W łeb, za niszczenie "wizerunku" porządnej potrawy. I te codzienne wybory, wziąć mięsny czy grzybowy do ziemniaków, potrójny cukier do naleśników, jeden kompot na dwoje.
22.15 Plac Zgody, czekam na Ewę. Podchodzi do mnie obywatel, konsyliacyjny i nietrzeźwy. Wskazuje na ścianę, a na ścianie, z góry patrzą: Radosław Przypis, szansa dla Szczecina; Pomarańcze TESCO siatka 1,99 zł; Jacek Piechota, uśmiech wiecznie żywy, siła i serce; i ten obywatel się pyta, trochę niewyraźnie ale szczerze, postawiony w sytuacji trudnych decyzji: No powiedz sąsiad, co ja mam wybrać?
22.40 Centrum Galaxy. Wieczór irlandzki popełniony przez Małgorzatę Jacynę-Witt. Mistrz świat w irlandzkim stepowaniu wystąpił. Grał zespół i tańczyły dziewczyny. Po tym całym dniu, kiedy to niepewność, pocieszanie kandydata, buńczuczność, kalkulacje sztabów odrealniały świat zwierząt, skał, oceanów i roślin, i w sposób szczególny wprowadzały zdenerwowanie, tak na sam koniec, kiedy do świadomości ludzi dotarło, że już nic nie da się zrobić, nic zmienić, nic poprawić i nic powiedzieć, wieczorem, w klimacie katedralnym ruchliwej przez cały dzień, i szumiącej, szczecińskiej agory, spotkanie. Taki niezwykły klimat. Dzięki Kierowniczko...
11 listopada
Katedra wieczorem. Gdzie są szkoły, gdzie jest młodzież?