* Wielkanoc * 6 lat i jeden dzień * Wielka Sobota * Wałcz czyli otwarcie Gramy 2008 za tydzień * Lany poniedziałek * Wydmuszka i wydmuszki medialne, poświąteczne.* Stół dla każdego i Radio Erewań *
23 marca, Wielkanoc,
Wszystkiego najlepszego, pomyślności, czasu czyli wiedzy, że zawsze możemy go mieć, jeżeli tylko opanujemy przyzwyczajenie, zniszczymy choćby na chwilę niewolnictwo telewizji i komputera, przeczytamy nową książkę, niekoniecznie współczesną i niekoniecznie o kodzie Leonarda. życzę Wam, żebyście zaprosili do siebie albo odwiedzili kogoś, na kogo zagięliście 6 lat temu parol. życzę Wam tego samego, co życzę również sobie. życzę nam, żeby sie to wreszcie wydało. Zdrowia i niskiego cholesterolu.
23 marca, Lany Poniedziałek,
Z rana były polewanki, Panie tak się zagadały, że się nie spodziały.
żeby tak baranek, z jajkiem nad ranem,
W południe z wiaderkiem
Skrupuły odrzucając wszelkie
Myśl tradycyjną pojmał
Chocia rzecz niewygodna
Mdłe ciała mieszczańskie
Polać zwyczajem pogańskim
Szczecin, 24 marca 2008 r, po kościele.
Remanenty poniedziałkowe.
Zwyciężyli dzięki strzale Michalika. O skuteczności hokeisty Cracovii. Nasz kochany komentator sportowy.
Zapach kiełbasy kręci po nozdrzach. Nasz kochany "reparterka" telewizyjna i niedouczona.
Jesteś tak brzydki, że jak rzucisz bumerang, to nie chce wracać.
29 marca, sobota, 6.10
Jak widać ze stanu słów w dniu dzisiejszym, mamy sobotę, ostatni dzień tygodnia, czasu, wolnej myśli internetowej, brak. Codzienna praca odsuwa tematy abstrakcyjne takie jak na przykład pojawienie sie pracownika TVN24 w kadrze. Lubo też smyranie premiera czy prezydenta. Zakładam, że sztuczność konfliktu, czy konfliktów, zmniejszy ich atrakcyjność medialną z czasem. Wystarczy ograniczyć bywanie w mediach, to odważna decyzja, ale ktoś ja pierwszy podjąć musi.
Nie mozna kupić rządowego samolotu, bo co prasa na to powie? Trzeba kupić, to usłyszymy, co powie. Akuratność polityczna to wykręt i zmora. Jednocześnie. Komisja powołana przez prezydenta wybiera kandydatów na dyrektorów, daje im punkty, a prezydent wybiera osobę z najmniejszą ilością punktów. Uczciwe pytanie brzmi: czy komisja dobrze oceniła kandydatów? Ale drugie jest takie, po co są te wszystkie komisje konkursowe. To szef ma wynegocjować z przyszłym pracownikiem zakres programu i odpowiedzialności. I to jest wzięcie na siebie prawdziwej odpowiedzialności. Podejmowanie jednosobowe decyzji, to luksus i konieczność jednocześnie. Ale nikt nie powiedział, że bedzie łatwo.
Bez ekranu i filmów, nie da się. Z przyjemnością, bez śliny cieknącej w kącikach ust, generalnie nie przewiduję takich reakcji fizjologicznych, obejrzałem po raz kolejny "żyletę" z Pamelą Anderson. Taka tabloidowa "Casablanka" ale niech tam. Znałem najpierw opowiadanie, a może powieść, a później obejrzałem film. Pamela Anderson podobała mi sie, ponieważ nie grała w tym filmie, tylko była. Tym samym podobała się jest obecność, kilka sympatycznych klatem, m.in. kiedy w długim, granatowym szlafroku, z lewej na prawą, żwawo przechodzi przed kamerą. Opowiadanie - zdecydowanie ciekawsze, mniej schematyczne.
Masochizm polityków jest zjawiskiem w Polsce niezwykłym. Wiją się, kręcą, kombinują, proszą momentami o litość, ale jak lemingi stadnie drobią w kierunku mikrofonów, kamer i dyktafonów. A Monisia w czarnych skórach, nabita ćwiekami, z pejczem, na koturnach krzywdy społecznej, smaga obnazone ciał polityczne i samorządowe. Smagaj, Monisia, smagaj, zdają się błagać politycznym wzrokiem, ale nic od nas nie wymagaj. Czasem zdarzy się arogant, który nic sobie nie robi z tej medialnej misji społecznej, co jak soczewki szkieł kontaktowych, zakładane są przez prowadzących różnych, redakcyjnych pogoni za lisem. Był taki gość, ochroniarz Gudzowatego, który odpowiadał na pytania, bo to była jego praca. I nie interesował się za bardzo ich poprawnością. Bodajrze przy okazji rozmowy o tasmach Oleksego. Każdy z nich, uczestników tych rozmów, ma poczucie roli, w której obsadziło go życie. Zaczyna jaki dziennikarza, a kończy jako aktor medialny.
Stół dla każdego to formuła telewizyjnego tabloidu, gdzie w tym samym miejscu, choć nie w tym samym czasie, zasiadają, spotykają się podejrzani, skazani, sędziowie, przeciwnicy i kopalicjanci, prokuratorzy, adwokaci, kaci i ofiary. Poplątanie wartości bierze się z tej demokratycznej zasady "dla każdego". "źle czy dobrze, to nie istotne, byle po nazwisku." Czyli Radio Erewań. Tak zapamiętuje swoich bohaterów społeczeństwo. A jak zapamięta, tak wybierze.
Marek D. z pewnością dzisiaj dostaliby się do parlamentu. Razem z Johanem V. Wystarczy jeszcze kilka wizyt w TVN24, i wywiady dla innych stacji czy tytułów.
Patrząc na całość poczynań medialnych tego typu, dojść można do wniosku, że to blender, a nie sito. Taka papka wg osób trzymających te blendery w swoich dłoniach, to właśnie jest demokracja.
Przywoływanie w tym miejscu powinności medialnych, moralizatorstwo - starajmy się tego uniknąć.
Ale niech też media zrezygnują z prawa do sądów, z kredytu społecznego zaufania, i zanim zabiorą się do obrabiania cudzego tyłka, wpłacą na konto sądu kaucję, która zostanie zwrócona, kiedy nie będzie wyroku skazującego tytuł lub stację. Tak jak to ma miejsce w Formule 1. "Stajnie" wpłacają wpisowe, ustalony jest regulamin, powoływany sąd, i zaczyna się wyścigi. Kary są tam też przewidziane.
Stół dla każdego, to zatarcie różnic, statusu, uczciwości, demoralizacji, każdy może przy nim zasiąść, i nkt jeszcze od niego nie odszedł, nie wstał i nie odszedł. Każdy też wygląda tak samo mniej więcej. I tak oto ludność miejscowa na to patrzy. I trudno się dziwić.