Wojciech Hawryszuk - 1953-2020

Myśli przyłapane - cytaty, komentarze, zapiski...

Show must go off

na transparencie manifestacji Ruchu Oburzonych w Warszawie, 15 października 2011

    Topór jest wypolerowany, błyszczy ponuro w zimowym słońcu. Nie tak dawno był używany. Na trzy tygodnie przed upłynięciem terminu umożliwiającym zamykanie szkół, rodzice, dzieci i nauczyciele dowiedzieli się, że Prezydent ma pomysł na “włączenie ich szkoły w proces restrukturyzacji”. Na 4 dni przed upływem terminu odbędzie się sesja poświęconą m.in. oświacie czyli likwidacji szkół. Zaplanowano to wszystko w czasie ferii kiedy nie ma wielu nauczycieli, uczniów i rodziców.

Topór jest wypolerowany, błyszczy ponuro w zimowym słońcu. Nie tak dawno był używany. Na trzy tygodnie przed upłynięciem terminu umożliwiającym zamykanie szkół, rodzice, dzieci i nauczyciele dowiedzieli się, że Prezydent ma pomysł na “włączenie ich szkoły w proces restrukturyzacji”. Na 4 dni przed upływem terminu odbędzie się sesja poświęconą m.in. oświacie czyli likwidacji szkół. Zaplanowano to wszystko w czasie ferii kiedy nie ma wielu nauczycieli, uczniów i rodziców.  Okazuje się, że jedyna publiczna dyskusja nad szczecińską oświatą, to tak naprawdę dyskusja czy monolog o likwidacji szkół. Szczecińska reforma oświaty nie wynika bowiem z rzeczywistych potrzeb naszych dzieci, a raczej z nierzeczywistych i niejasnych potrzeb urzędu.

* * *

Wg wielu obserwatorów rynku nieruchomości, likwidowane mają być szkoły znajdujące się w budynkach położonych w atrakcyjnych miejscach miasta. Złośliwi twierdzą, że budynki mają już przyszłych właścicieli. Zapewne nie ma to nic wspólnego z prawdą, a jest to najpewniej tylko fikcja polityczna, fantasmagoria czy też okazjonalna konfabulacja rodząca się z bezradności.

* * *

Pewnie gdybym był właścicielem takiej ilości budynków szkolnych, a brakowałoby mi pieniędzy na jakieś poważne inwestycje to bym słuchał takich doradców, którzy namawialiby do sprzedaży szkół nawet na wagę, jak talerze w marketach. Trochę krzyku i problem z głowy.

A przecież oni tam się nie uczą, piją piwo, wąchają kleje czy inne ścierwo, palą papierosy, rodzice pyskują, jakieś patologie, narkotyki, nauczyciele. Ciąże w podstawówce, macanki na dyskotece, prezerwatywy w szatni. Jak się ich wszystkich trochę poupycha i zdusi, to się nie będą za bardzo kręcić po dzielnicy. W końcu rodzice tych dzieciarów uczyli się do 18.00 i było dobrze. Narazie te potwory nie piszą w szkolnych klozetkach “Marian, zadzwoń wreszcie!” ale nigdy nic nie wiadomo. Tylko te rolki, deski, dresy i łyse pały.

Hip-hop, gadu-gadu i wiecznie zajęta łazienka

* * *

Ile pieniędzy mamy przeznaczyć na oświatę nikt nie wie. Ile natomiast potrzeba pieniędzy szkołom - powszechnie i dokładnie wiadomo. Ale, wg wysokiej urzędniczki miejskiej, miasto Szczecin nie będzie się rozwijało, nie będzie pieniędzy na inwestycje, nowych miejsc pracy, bo trzeba finansować oświatę. >>Kiedy słyszę słowo: kultura, to odbezpieczam rewolwer<<.

* * *

Kozioł ofiarny to pożyteczny inwentarz polityczny. Czasem jednak jak sprawa poważna, potrzebne są aż dwa na raz. Pierwszy to kozioł urzędowy. Ten najsampierw traci swój rogaty łeb, który następnie wzbogaca kolekcję ulubionych trofeów w Gabinecie Owalnym. Dekapitacja to ulubiona metoda zarządzania w szczecińskim magistracie. Prezydent daje wyraźny sygnał że rządzi. Drugi, to kozioł obcy. Ten ma skierować uwagę opinii publicznej na fakt obstrukcji, złośliwości, sikania do urzędowego koniaku, i wsadzania kija w szprychy. Tym drugim ofiarnym będzie rada miasta Szczecin. Bo zakłóca “racjonalną politykę” czy też “politykę racjonalizacji” zmierzającą do rozwiązania niepotrzebnych i kosztownych szkół, eliminuje z budżetu przedszkola z pustymi salami, po których hula wiatr. I tak dalej. Usw. Asinum asinorum. Dwa kozły pod topór, ponieważ naród co uczył się w szkołach do 18.00 nie poznał się na prezydenckich perłach rozsypanych przed wieprze pospólstwa.

* * *

Rodzice o likwidacji szkół dowiedzieli się w ostatniej chwili. Okazało się, że prywatyzacja przedszkoli też została uzgodniona wyłącznie z dyrektorami placówek. I to wstępnie. Urząd uderzył "z partyzanta". Przez rok nie potrafiono się dogadać z zainteresowanymi stronami, bo po prostu nie rozmawiano. Nie prowadzono dialogu społecznego. A to przecież naczelna zasada tej prezydenckiej kadencji. Nie rozmawiać.

* * *

Trudno przewidzieć do końca reakcję rodziców, zaskoczonych i przypartych do muru. To tak ku przestrodze. Bo nie chodzi wyłącznie o sam fakt zamykania szkół. Ludzie poczuli się znów potraktowani jak przedmioty w magazynie, przenoszone z półki na półkę. I nie wiedzą, o co tak właściwie chodzi; nie widzą logiki postępowania urzędu. Nie rozumieją tej zmiany i nie widzą żadnych korzyści z takich zmian płynących. Ludzie postrzegają wszystko co dotyczy szkół jako spazmatyczne, przypadkowe ruchy, a nie jako reformę oświaty.

* * *

Sytuacja nie była i nie jest prosta. Jeżeli jednak nie wiadomo jak postąpić, to należy po prostu zachować się przyzwoicie. Chyba, że wzrok poraża blask topora sugestywnie wbitego w pień stojący na miejscu magistrackiej choinki.

Publikacja Gazeta Wyborcza