Zgłosiłem pewnej partii politycznej 10 lat temu pomysł platformy wiejskiej w internecie, rodzaj think tanku - wymiany poglądów i towarów. Forum społeczne i gospodarcze. Nie zostałem zrozumiany przez gwiazdę polityczną tej partii i gwiazda do tej rozmowy nie wracała. To było za proste, zbyt skomplikowane, a może byłem niekomunikatywny. A może byłem właśnie i aż za dobrze - wystarczająco komunikatywny. Taki czy inny kontakt bezpośredni z wyborcą to cenna wiedza i możliwość wymiany poglądów. na bieżąco a nie tylko od święta.
Młodzieżowcy z tej samej partii kilka miesięcy temu w obronie sądów zamierzali wykonać "spacer do demokracji, po demokrację". I takim to też ruchem posuwistym groźbę swoją spełnili.
W ramach kolejnych przygotowań, zaskoczyłem przedstawicieli tej partii kolejnym pomysłem. Tak niezrozumiałym, że nawet się na mnie nie pogniewali. Oto ten pomysł. Zaproponowałem, żeby wolontariat porozmawiał z ze wszystkim sołtysami regionu i w ten sposób zaznajomił ich z polityką tej partii, tym co partia może zrobić dla wsi i tak dalej. Cel tych rozmów by jasny: znaleźć wyborcze poparcie na wsi. Trzeba było wykonać ok. 1500 rozmów z sołtysami. Wiecie o co chodzi.
To ludzie uprzejmi - ci organizatorzy wyborów - i nic złego ani złośliwego mi nie powiedzieli, broń Boże.
Ale powiedzieli, że w zasadzie to im chodzi o to, żeby znaleźć jak najwięcej płotów, na których można powiesić banery wyborcze. Chyba znaleźli, bo banerów było dużo.
Płotów jest co prawda więcej niż sołtysów ale nie da się z nimi pogadać.
Wojciech Hawryszuk, 29 czerwca 2020