Tak naprawdę nie wiadomo co można o swojej rodzinie napisać, a czego nie. Oczywiście chciałbym, żeby każdy coś napisał. Ale to prawie niemożliwe. Nie wszyscy w tej zabawie zechcą wziąć pewnie udział. Ale zaryzykuję jeszcze raz.
Wszystkie nasze dzieci są w dalszym ciągu ciekawe świata. Swojego i naszego. Można powiedzieć, są dociekliwe, lubią wiedzieć - giełda, kamera filmowa, telewizja HD. Skąd ciekawość - mieliśmy dla nich czas. Tak nam się przynajmniej wydaje. Każdy ma swoje drzewa, ryby, kolory, sympatie, papugi , żaby, rybki, czarnogłówki, storczyki, książki, filmy, gry, muzykę. Kostropatych kolegów i więdnące z zasady koleżanki. I tak dalej. Teraz, kiedy dzieci poczuły się mocniejsze, samodzielniejsze, przypominają swoje "traumy" z dzieciństwa. Soczki, owsianka, mamowy laczek, złojenie skórki Stasia dwa razy, po razie (Staś nie pamięta, ale ja tak), dziwne prezenty, nadopiekuńczość Babci. Okazuje się po latach, kto porwał książkę ze stalorytami i rozwalił rodzinny wazon, kto wlewał owsiankę do doniczki z oleandrem, kto chował banany za białymi podkoszulkami. Ale solidarność naszych dzieci jest ich ważną, wspólna cechą. Nikt nie puścił farby przez 15 lat.
Teresa i Stach skończyli LO II. Ludwika też jest w II klasie "dwójki". Janeczka we wrześniu do szkoły. Pewnie jak Oni pójdzie do 63-ciej na Grodzką.
Teresa Anna. Studia na wydziale Prawa II rok, Uniwersytet Szczeciński. Zaczyna z nami rozmawiać. Uwierzyć w siebie, to jest jakiś problem. Kwestia ambicji, poznania celu w życiu - trzeba szukać. Mylić się. Nie chcesz się mylić, nie podejmujesz ryzyka, bo nie wierzysz w siebie. Oczywiście łatwo powiedzieć. Nie tak łatwo. Ale powiedzieć trzeba. Przygotowuje sie do zdania w marcu egzaminu na certyfikat z języka angielskiego. Przydałby się staż językowy w anglojęzycznym kraju.
Stanisław Andrzej I rok filozofii; też U.Szczeciński. Był pomysł studiowania architektury i rzeźby. Realizacja tego pomysłu zostanie świadomie przesunięta. Jest zauważalna ciekawość studiowania tej filozofii, z efektami. Nazwany przez złośliwą starszą siostrę > człowiek refleksja <. Chodzi nieustannie (nawet w lutym)w trampkach. Złośliwie stwierdziłem, że Doda też chodzi w trampkach i pewnie dlatego. Ale Doda jeździ samochodem, a On chodzi po śniegu. Filozofia to zapewne początek.
Ludwika Marta chodzi do Jarosława Eysmonta żeby nauczyć się rysować. Planuje studia artystyczne na grafice w Poznaniu. Albo na konserwacji zabytków w Toruniu. Nie wiem jak podejść do studiowania w Szczecinie. Czy będzie to dobra uczelnia, w jaki sposób Akademia Sztuki w Szczecinie będzie budowała swoją markę? W czym pomoże swoim absolwentom? Czy to ma jakieś rzeczywiste znacznie dla jej przyszłej pracy? Ludwika nie natrafiła na swoje środowisko, nie natrafiła na przyjaciół z podobnymi zainteresowaniami. Jest osobą otwartą i dlatego trochę ją męczy brak pokrewnej duszy.
Janeczka Bronisława. Szczęśliwa posiadaczką chomika o imieniu Dzikur, rzeczywiście coś w wyrazie pyszczkopaszczy niezwykłego jest. Pyszczka chomika. Daje sobie radę ze starszym rodzeństwem. A Oni z Nią. Chyba utalentowana muzycznie. Zapamiętale rysuje i maluje. Do uzyskania 40 % zamalowania swojego ciała i koszulek. I ma swoje ulubione programy telewizyjne, samodzielnie wchodzi na strony z grami dla dzieci. Babcia jest niepocieszona, że Janeczka komercyjnie traktuje znajomość z Nią.
Ale Janeczka swoje wie i z Babcią Teresą sie ino przekomarza. A babcia stosowną ilość jabłuszek dziecięciu do gęby wpakuje. Na sumieniu nasz gniazdurek ma ostatnio lampę, która się rozpadła. Lament był długi i wabiący rodzinę, nad losem był ten lament gniazdurka, chociaż skórka nie została złupana ani razu, nawet dla żartu. Co to są "pośpiechy", to bazgroły, które grają rolę liter, pisanego tekstu. Nie wiadomo, czy to Jej czy z przedszkola. Pośpiechy, ot co. Mama przede wszystkim. jak nie ma, jest podkówka, jakaś ciecz na policzkach, wyjątkowa potrzeba przytulaństwa. I tak ma być. O gniazdurku mówić najłatwiej, bo protestów nie będzie.
Co będą robiły, z czego żyły - nie wiem. Motywem, który przewija się od 2 lat przez nasze życie przy Śląskiej, są torty bydgoskiego cukiernika Pana Sowy, kupowane w "Czekoladowej" przy Wojska Polskiego. Nie mieli bydgoszczanie jak dotąd żadnej wpadki, a nasz rok obrzędowy to jak by nie było: 7 x imieniny, 7 x urodziny, Dzień Matki, Dzień Babci, Matura, sesja czyli ok 20 tortów.
Pojawiły się 26 listopada 2008 roku papugi, które dostałem na 20 rocznicę pożycia (przeżycia) małżeńskiego od małżonki Ewy w klatce. Po miesiącu jedna zdechła; siedziała na telewizyjnym kablu i spadła. Gdybym wiedział, że podaje się węgiel, kiedy pojawiają się ptasie kupy o innym charakterze niż zwykle, to pewnie Błękitna by żyła (żył). Latają sobie po moim pokoju, mają wielką gałąź do skubania, siadania i bujania.
Babci Teresie bardzo spodobał się chomik, i z lubością bierze udział w polowaniu na Dzikura, który, ot spryciarz, podskakuje, podciąga się na tych swoich małych łapkach i wyłazi z akwarium. Ale do zupy rybnej i kukurydzy nie daje się przekonać. Chomik z zupą rybną, ma się rozumieć, jak na razie, nie ma nic wspólnego. Papugi też są sympatyczne i mile przez Babcię Teresę widziane.
Moja żona Ewa domaga się sprostowania informacji o tym, że nie lubi rock'n'rolla. Okazało się że popełniłem błąd, że źle oceniłem upodobania muzyczne. A tak w ogóle, to słuchamy wszystkiego - Alosza Awdiejew, Edith Piaff, Wojciech Młynarski, Limbo, Aretha Franklin, Nora Jones, Ella, Wysocki, Woody Guthrie. Jest wiele osób, jak jest czas, słucham opery i wielkich śpiewaków. Musi być nastrój.
Strasznie nie chce nam się wychodzić z domu. Za mało przyrody, za mało wycieczek rodzinnych. Poddaliśmy się wieloletnim humorom nastolatków i - nie bez sensu - lubimy zostać w domu. Oni zresztą też.
W najbliższym czasie czeka nas wyprowadzka dwie przecznice dalej, na Kaszubską 12 m.5, ściana w ścianę z nowobudowanym centrum "Kaskada". Pewnie będzie to kwiecień lub maj 2009. Wygląda na to, że koniec marca.
Przy Śląskiej 25 lutego 2009 **** Zdjęcia: Teresa Hawryszuk