Niepokojace wiesci o czterech tankistach i sabace (15)
No to
dziś chyba opuścimy Mongolię.
Trochę nam żal, bo czuliśmy
sie tutaj jak w domu. W sklepach polskie przetwory warzywne, a ludzie
as ogromnymi fanami "Czterech pancernych". W jednym z
pojazdów to wszyscy mianowali sie członkami załogi "Rudego".
Kierowca okazał się Marusią. Czasami unieszczęśliwiamy fanów
"załogi" śpiewającą wiadomą balladę.
Jeden z
fanów był zaniepokojony tym, że słyszał że polska TV nie
będzie juz nadawać serialu. Uspokajaliśmy go, przekonując, że to
plotki. I zgodziłem sie z nim ze najfajniejszy jest "Tomasz"
(akcent na "sz"). Chyba racje maja ci, co twierdza ze
polska kultura jest doskonałym produktem eksportowym. A tu jeszcze
cebula, buraki i smalec.
Wczorajszy dzień należał do
najładniejszych. W miasteczku (z którego wczoraj pisaliśmy)
brzuszki nam bardzo marudziły, a w kieszeniach pusto. Parę rysunków
poprawiło nam finanse. Ludzie przyjęli nas bardzo serdecznie.
Gdy
doczłapaliśmy się do drogi w stronę granicy, miny trochę nam
zrzedły. Pustynia! Na szczęście po minucie jechała ciężarówka i od razu nas zabrała.
220 km po pustyni. Ale ogromna
różnorodność. Raz kamienie, czasami czarny żwir. Czasami
płasko, czasami teren zryty wąwozami. Wyschłe koryta okresowych
rzek (raz kierowca zarył się w piachu).
Im bardziej pustynno
tym mniej koni, a dużo wielbłądów.
Wjeżdżając na
wysoka przełęcz, tuż pod szczytem zepsuła się ciężarówka.
Nim kierowca ją naprawił Jonasz zdążył odbyć kilka bitew z
Indianami, upolować groźne bestie w przepięknych wąwozach.
W
samochodzie spojrzałem w lusterko. Twarz czerwona jak burak. I tak
polskie buraki jada do Chin.
wielki burak i buraczek z misiami z podroży
P.S.
W Radiu Szczecin Andrzej Fader czyta nasze
liściki. Pozdrawiamy nadstawiających uszy na nasze przygody.
13 sierpnia 2006 04:27