– Kilka lat po wojnie, oglądając w kinie kronikę Wochenschau (niemiecki odpowiednik Polskiej Kroniki Filmowej), zobaczyłem logo firmy na piecach krematoryjnych w Auschwitz. To był szok, nie miałem o tym pojęcia. Zacząłem pytać krewnych, ale nikt nie chciał mi pomóc – wspomina Hartmut Topf.
Rodzinna firma Topf & Söhne znalazła optymalny sposób na zagazowanie i spalenie maksymalnej liczby ludzi. Jej najlepszy klient: SS w Auschwitz-Birkenau. JACEK LEPIARZ , 20 września 2019 wp.pl