Udało mu się uniknąć publicznej roli poety. Doceniony oficjalnie w latach siedemdziesiątych, nie miał w sobie nic z zasłużonego artysty. Ale też nic z artysty cygana, etatowego awangardzisty, undergroundowca, bitnika. Pamiętam, jak swoim wyglądem zgorszył kiedyś Piotra Szulkina, który chciał poznać „poetę osobnego”, a zobaczył przysadzistego gościa w palcie z kołnierzem z nutrii po panu Antonim z Garwolina.
Tadeusz Sobolewski „Czlowiek MIRON” 2012