Do osób pomagającym w naszej wycieczce dołączył Kazimierz Szymański. Dziękujemy.
Wpłynęło na konto 50 zł i nie wiadomo od kogo, jeśli ktoś chciał coś zamówić to niech się odezwie.
Parę osób pyta o zdjęcia. Obiecujemy wysłać po powrocie. Tylko dajcie
jakiś tydzień nam na pozbieranie się.
Krótko! Jesteśmy potwornie zmęczeni. Poszukiwaniem taniego biletu, potworna duchota i zaczepkami hindusów, którzy ciągle chcą coś od nas, a to buty nam wypastować, a to sprzedaćchusteczki do nosa, i tysiące innych. Dodatkowo w pokoju gorąco i się niewysypiamy. Okazuje się że łatwiej nam po bezdrożach niż w miejskich warunkach. Całe dwa dni przechodziliśmy najróżniejsze biura i nic. Wszędzie to samo. Zapewnienia, że maja najtańsze bilety i wszystkich cena przebijają. Potem wołają kogoś ważniejszego, potem długo wydzwaniają i nic. Ceny wszyscy mają podobne, żadnych rewelacji. Proponują lot do Bangkoku, bo podobno tam są tańsze bilety. Wiec lecimy do Bangkoku i gdzie tylko sobie wymarzą. Tak naprawdę to pojutrze coś jest do Wiednia może zdarzymy kupić bilet na ten lot. Jeszcze tylko załatwimy jedną ważną sprawę i wyjeżdżamy.
Mateusz i Jacek zorganizowali fundusze
na powrót.
Otwierając pocztę śmignęło info, że zespół
Ambulans wygrał jakiś festiwal. To Ambulans ze Szczecina? Miło.
Jonasz i Romek z misiami z podróży
P.S. Dzięki Babci Wandzie i Creo wiemy co co to pashmina. Okazuje się, że najpierw nosi to koza, a potem eleganckie panie. Tzn. pasterz goli kozę, a pasterka tka z tego szal.