Znowu w Pekinie.
Byliśmy w Shanhaiguan nad Morzem Chińskim nad zatoka
Pohaj. Tam gdzie Mur Chiński dochodzi do Morza. To najbardziej na
wschód wysunięte miejsce naszej wycieczki. Nie zaatakował
nas tajfun przed którym ostrzegał nas Kryzys. Za to
wymoczyliśmy sie w morzu. Mur w tej okolicy przypomina trochę
francuskie Carcassonne - ładnie ale cukierkowato.
Musieliśmy
wrócić do Pekinu, bo to jedyna droga na południe.
Pekin
nie robi wrażenia. Wielkie miasto. Podobne do wielu na świecie.
Ludzie, ubrani jak w Europie, komórki w rekach, nowe auta,
duży ruch uliczny, bilbordy, biznesmeni w białych koszulach,
"restauracje inne niż wszystkie". Tylko w okolicach
Tienanmen można "poocierać" sie o "świętości"
państwowej religii. żadnej tożsamości. Jedynie towary, które u nas są podróbą lub chińska tandeta, staja się
oryginalne. "Made in China" przestaje być tu
obciachowe.
Pekin miasto sportowców. Æwiczą juz przed
olimpiada. Główne ulice rozryte w remontowych zmaganiach.
Młot z kilofem wystukują tempo przedolimpijskich zmagań. Jak pot
sportowca ma przemienić sie w złoto, tak robotniczy trud ma
wprowadzić Pekin na podium. Huk, trzask, ryk silników maszyn
dopinguje zawodników. Dziś bieżnią ulice, dziś stadionem
budowy. Pekin prowadzi. Pekin na medal.
Najprzyjemniejsze jest tu
jedzenie. W hali owocowo - warzywnej nie wiedzieliśmy co wybierać.
W
knajpkach pomimo, że większość tu to mięsożercy, wielki wybór
bezmięsnych wariantów. Po mongolskim poście, przyszedł
chiński karnawał.
Ceny pociągów i hoteli nie są
tanie. Wszystko co zaoszczędziliśmy do tej pory wydane. Przewodnik
Pascala w większości nieaktualny, na niewiele się zdaje.
Rano
ruszamy dalej. Zapowiada sie ciekawie. Pociąg do pogranicza Junanu i
Syczuanu może jechać 30 godzin nie mogliśmy dostać dokładnych
informacji.
W okolicy Birma, sporna granica z Indiami, mniejszości
narodowe i religijne. Z Stamtąd na zachód w stronę Tybetu.
Tereny wysoko położone, przełęcze na 5000m.
Pierwsze
zmartwienie to czy uda sie wjechać do Tybetu, drugie to wysokość.
Jak zniesiemy te 5000 m.
jonasz i Romek z misiami z
podróży
P.S. Jajko marynowane. Jajko
marynowane juz zjedzone. Jonasz stanowczo odradza. Ja gorąco
polecam.
16
sierpnia 2006 17:06