Wojciech Hawryszuk - 1953-2020

Myśli przyłapane - cytaty, komentarze, zapiski...

Ludzie żyjący w złotej erze przeważnie tego nie wiedzą. Nie mieli takiej świadomości starożytni Ateńczycy
ani renesansowi Florentyńczycy. Nie mieli jej też polscy literaci w latach sześćdziesiątych, choć niewątpliwie
jest to złoty okres polskiej kultury.
Wojciech Orliński "LEM życie nie z tej ziemi" Wydawnictwo czarne, wydawnictwo AGORA 2017

*  Przed świętem Zmarłych. * Trochę kampanii. * Wypominki. * Wiwat Pan Zdun! * Kołysanka dla Joanny *  Zima * Liga mistrzów * Ania  *.

29 Października

O Zacheuszu.  

Kalkulacje wyborcze. Kto wygra, kto przegra, kto stworzy koalicję? Z różnych mysli i rozmów pozostawiam pytania. Jeden z wytrawnych znawców loklanej polityki, w swoim czasie aktywny gracz w drugiej linii, mówi tak: po raz pierwszy nie postawiłbym dziś na żadnego z kandydatów i partii. Nie wiem kto wygra.

30 Października

Wypominki. Pan Edmund. Alicja. Znikają, ale tego nie dostrzegamy. Nie mówię o wszystkich.

Wywiad Tomasza Lisa dla http://www.tvn.tivi.pl/  Dziwna gra, bo z TVN T.Lis odszedł do Polsatu. (Okazuje się, że tę stronę robi fan TVN, nie jest to strona oficjalna stacji). Niezrozumiałe ruchy kadrowe w TVN. Jakieś pomówienia.

31 Października

Szczecin twarzowy. Znam tylko kilka. żadna nie kojarzy się z sukcesem, prawie żadna. Sukcesem przyszłym, prawdziwym ma być obecność w samorządzie? Rada będzie z pewnością zdecydowanie odmłodzona. Czy będzie bardziej racjonalnie? Co Oni umieją, ci młodzi? Czy starzy umieli dużo? Jaką Ci młodzi mentalność wniosą do rady miasta? Już następuje zmiana pokoleniowa czy też nie? 

Szykuje się na jutro jakieś poważne wianie. Tak mówią starzy rybacy. W Szczecinie powinniśmy mówić właśnie "Starzy rybacy".

Drugi piec w dwa dni. Prawie jak w Hucie Katowice. Ale nie był rozbierany do końca. Wiwat Pan Zdun! Takiego porządnego człowieka, majstra ja nie spotkałem. Zrobił i posprzątał. Coś normalnego okazuje się ważne.

Film Bertolucciego zapowiadany jako niezwykły przez Grazynę Torbicką i Tadeusza Sobolewskiego, godzina makabryczna, po północy. Ale chciałem się dowiedzieć co to za dzieło. Historia rzeczywiście niesamowita, opwiedziana od niechcenia, mroczna, napakowana erotyzmem. Nie wiem jak On to osiągnął. Bergman nakręcony w Afryce. http://www.stopklatka.pl/ "W 1990 Bertolucci zaadaptował powieść Paula Bowlesa "Pod osłoną nieba", którą sfilmował na Saharze z udziałem Debry Winger i Johna Malkovicha." Szczególna rola Debry Winger.

1 Listopada

Wieje, deszcz, a wieczorem śnieg. Nie pamiętam takiego święta Zmarłych.

Może będzie nie po kolei ale o nich opowiem.

Tadeusz Szumigraj (ARP), pamiętacie Tadeusza z ekonomii? Blondyn, średni wzrost, włosy wymagające wiecznie nalewek aloesowych. Wielki jego problem. "Głos Szczeciński" - współpraca z Mariuszem Czarnieckim, "Kwadrat", wielkie marzenie o pisaniu. Inaczej pisał niż mówił. Opowiadał po wiejsku, barokowo; pochodził z białostockiego albo z olsztyńskiego, może z pogranicza. Opowiadał nam o swoim wuju, którego nazywał Dziadźka. Wuj twierdził, że bombę atomową można zrobić glinianego garnka okręconego drutem i napełnionego saradelą. Z tej wsi kresowej Tadeusz przywiózł też śpiewanie. Wuj opowiadał mu dużo o wojnie - chyba - ponieważ kiedyś w Moryniu, ku uciesze uczestników-obserwatorów (do łez się popłakaliśmy) odegrał scenę ataku Niemców na nasze stanowisko cekaemów. Wydawał rozkazy, opisywał atak, dostrzegał okrążającego stanowisko wroga, a kiedy jeden z uczestników-obserwatorów chciał mu pomóc, udzielić jakiejś militarnej porady, może tylko spytać; zniecierpliwony Tadeusz - a wątek mógł się zerwać i nastrój prysnąć - uciszył natręta tymi słowy: "Ty tutaj nie pier.. tylko podawaj naboje". Miał miłą, łagodną, ciepłą dziewczynę ale jak wszystkiego co dobre Go spotykało nie brał na serio. Ewa. I tego szczęścia się przestraszył. Chciał pisać reportaże, co w "Głosie" uznano za fanaberię i powód do wyśmiewania. Wyśmiewano jego buty do ciężkiej reporterskiej roboty w terenie. Kilka tekstów opublikował w "Odrze". żeby nadrobić braki w wykształceniu, studiował wytrwale słownik wyrazów obcych. Co było powodem do żartów podczas spotkań u Lizaków. Ostatnia rozmowa na skwerze przy Bohaterów Warszawy, 1982 lub 83 przed Galerią AQUA, którą wtedy prowadziłem. Rozmawialiśmy o wierze, o kościele. Przyjechał z Olsztyna po czajniki z Selfy, pracował w olsztyńskim teatrze. Ktoś Mu powiedział, że musi zmienić swoją złą karmę. I posłuchał. Ktoś do mnie zadzwonił i opowiedział o Tadeuszu, chyba jego znajomy pan Stanisław. Kiedyś dostałem telefon jak z drugiej strony lustra. Nocny, niepokojący, osobisty, dzwonił Jego inny znajomy, który mieszkał w Australii. Nie poznałem tej osoby.

Wojtek Bellon. Do Buska zawiozłem białe lewkonie, kupione na rynku pod pomnikiem Mickiewicza. Ludzie z Polski spotkani się w schonisku PTTK przy Plantach. Rówieśnik. Poznany lepiej na Famie 74. Ostatnia rozmowa to wycieczka po zachmurzonym Krakowie. Wyszliśmy z jego mieszkania przy Józefa, Joanna była nieufna, nie wiedziała jak ta cała akcja się skończy. Oprowadził mnie po kilku mieszkaniach w kamienicach na Kazimierzu, takich prawie do rozbiórki. piecyk na środku, rura do ściany, odrapane to wszystko i kolorowe, wielkie płótna. Nie wiem co tam było, herbata czy wódka. Do św. Katarzyny, surowy, biały kościół. Zupełnie inne wrażenie zrobiła na mnie św. Katarzyna rok temu. Uroczysty ślub, organy, wystawność.  Joannę zobaczyłem po raz pierwszy w "Nowinkach" - porządne studenckie radio przy Bydgoskiej. Belon watażka, a ona piegowata i drobna w bajecznie kolorowym, miękkim swetrze. I długa nocka w piwnicy radiowej gdzie mieszkali po ślubie. I było oczywiście Wojtkowe śpiewanie. Nie pamiętam jego wierszy, które mówił pod Wawelem, szliśmy w stronę Rotundy. To jedyna taka długa rozmowa. Widać była nam potrzebna. żeby nie zapomnieć. A reszta, to Jego piosenki. W 1983 (4?) roku na Famie staliśmy we dwóch na scenie podczas koncertu punkowego. Baliśmy się o ten koncert, bo milicja podgrzała nieco atmosferę nie wpuszczając pacurów na prom. I nagle jakiś dureń, ochroniarz ze sceny,  strzelił papierosem w tłum tańczący pogo. Taki był silny. Zrobiło się groźnie, bardzo groźnie. Szybka rozmowa, wyłapanie przez Wojtka "lidera" grupy i przeprosiny. Nie było dalszych zadym. Każda rozmowa z Nim, każdy wywiad wydawał mi się banalny, dlatego nigdy nic z nie nagrałem. Jego piosenki zupełnie wystarczały, mnie wystarczały. Poszukuję takiego tekstu o marzeniach, które wchodzą cicho przez lufcik. Szukam w internecie, przeczesuję. Nie wiem czy to Jego wiersz czy Adama Ziemianina. Wiedziałem, że z Nim niedobrze. I nie o chorobę szło. Tylko o jego wiersze. Udało się, że zrobił poetycki, turystyczny koncert na Famie. Tam po raz pierwszy wystąpiła Ola Kiełb, jego odkrycie, później Stare Dobre Małżeństwo. Zrobił ten koncert dobrze, ale ten jeden to było wtedy za mało. Już Mu ludzie nie wierzyli. Pod koniec swojego długiego koncertu, 33 lata, często mówił, chyba to już koniec, bo baby na mnie okrutnie lecą. Z tym swoim krakowskim, nabytym akcentem. Znalazłem; to pierwsza Kołysanka dla Joanny. Nie pogniewasz się, że zacytuję.

Kołysanka dla Joanny I

Zanim mi sen na oczy spłynie
Moje myśli szybują przez lufcik
żeby Cię ujrzeć w ową chwilę
Gdy włosy czeszesz przed lustrem

A kiedy zaśniesz w ciepłej pościeli
Zmęczona długim przelotem
Jak ptaki w skrzydła głowy wtulają
Patrząc na sen Twój spokojny

Niech Ci się przyśnią pory roku
Niech grają we śnie Twoim i tańczą
Jesień prężąca liście do lotu
Lato w upale słonecznym

A jeśli zima to w śniegu cała
Wiosna w miłków wiosennych łąkach
śpij moje mysli nad Tobą czuwają
Na parapecie za oknem 

Lubię tę piosenkę. życie czasem było inne. Nie całkiem ale inne. Ale chwila kiedy to pisał też jest ważna. Pozdrawiam Cię serdecznie Joanno.

Andrzej Marchlik z Dąbia. Znany Ludwikowi. Różni ludzie trafiali do ARP, trafił i Marchlik. Nie był studentem i niczego studiować nie chciał. Były tam jakieś czarne interesy, z tego żył. Bo każdy poeta, jakże niezależny, indywidualny musi mieć jakieś miejsce, kawiarnię, Klub XIII Muz czy coś innego. Nie matecznik, ale matkownię taką, kawałek niby-domu, gdzie mógłby czuć się właśnie poetą. Wysoki,szczupły, silny, długie włosy, broda, jak Norwid nieco, ponury i drapieżny jednocześnie, lekka wada wymowy. Kilku szyderców dyżurnych, radiowych zadawała Poecie banalne pytania aby ów balet poetyczny przerwać i balon przekłuć. Nawet dla draki. Dusza wyższego lotu, ale ciało mniejszych możliwości.Dostałem od niego dwie książki "Ulissesa", którego ktoś mi buchnął w ARP właśnie (a była tam dedykacja od Andrzeja - oddaj choćby teraz dziadu jeden) i Biblię, którą mam do dzisiaj. Z dedykacją "Bacowi od Andrzejowi", jakby się wstydził tego przyjaznego gestu. Zwany przez pospólstwo marchewą, złościł się na ksywkę, jakże nieprzystającą. W latach 70-tych dogorywało środowisko literacko poetyckie, ale były ważne dla ludzi spotkania, czytanie wierszy, pijane rozmowy prozą, waśnie, koterie - ten temu to, a tamten tamto. Byli szczecińscy wielcy, byli zbuntowani. Andrzej cały czas składał swój tomik i przeżywał gorycze porażki publicznej, pozbawiony całego aparatu i bełkotu krytyczno-literackiego, na swój sposób bezbronny. Przewodnikiem po literaturze był dla Niego "Wilk stepowy" Hermana Hesse. Gdzieś w archiwum mam Jego wiersze, a może tylko jeden. Była Iza, która odkrywała, a może tylko starała się, przywiązana do tej myśli, odkrywać Jego talent, duszę i wszystko co tam miał osobistego. Taki niby eksponat do kolekcji różnorodności, zaliczony, "odhaczony" poeta; idealnie się do tego nadawał. Wiersze komplikowane ponad potrzebę; ale wyraźnie tego chciał i niezrozumiałość tekstu dla przeciętnych przedkładał nade wszystko. Myśli swych byle komu nie chciał zdradzać. Chciał się ukryć przed światem i się w końcu ukrył. Kiedy powoli wszyscy odchodzili z ARP, mocno "zakolegowany" z Tadeuszem Szumigrajem, z którym dokonywali częstych eksperymentów na mojej cierpliwości i ciekawości ludzi. Był z nami na ostatniej Famie, 1977 rok; zrobił firmowe koszulki Radio Fama, i rzucił się w to środowisko bliskich mu szaleńców i tyle go było widać. Po tygodniu czy dwóch, kiedy zauważył że jakoś z panienkami nie wychodzi, swój urok poetycki postanowił wzmocnić kapielą, czystą koszulą, wytrzeźwiał i wyruszył - zapowiadając to publicznie - na łowy. I udało się, bo zwierzyna była ciekawa widać takiej poetyckiej duszy. 

  • Cały "Kosmos" płakał na tym filmie. Telewizja nigdy nie stworzy takiego nastroju. Genialna muzyka Francisa Lai. Nie wiem z Jaką kobietą był wtedy kompozytor, ale widać że muza nie opuściła Go ani na chwilę.Mój ulubiony fragment to "Zabawa w śnieżki". "Zrobisz coś dla mnie? Obejmij mnie proszę. Tak naprawdę. Przytul się..." To Jenny. "Kto kocha nie musi mówić, że mu przykro." Oliver. Później, a może wcześniej akademik (pokój 2126 DS 2) o 19.50 zamierał kiedy w Trójce - 1971 rok - przez 10 minut słuchaliśmy fragmentów "Love story", nie dało się dobrze przełożyć tego tytułu. Telewizja publiczna dzisiaj się postarała. Udany koncert piosenek Mieczysława Fogga, wspaniała Justyna Steczkowska, "Małe kina"; kto wie czy nie lepsze niż oryginał.  Porządna orkiestra. "Chłopi", Marek Grechuta. Program dla ludzi, którzy chcieli lub musieli zostać w domu.
  • Pech na europejskich stadionach. Arsenal strzela 16 razy, 2 razy trafia i żadnej bramki. Niesamowite. Do tego 2 bramki samobójcze wyjątkowej głupoty. Ale była piekna bramka Lucho, 35 m, wolej i zerwanie pajęczyny. Soczysty strzał. FC Porto nic nie przeszkadzało. Cos tam po Mourinhio pozostało.

2 Listopada

śnieg na szczecińskich dachach. Niebo niebieskie. Piece stoją i grzeją. Czas na zimę.

OSRAM i wszystko jasne. tak ludzie kiedyś mówili. Chcą przełamać zwykłe skojarzenia. Fakon nie był taki odważny. 

Korci mnie jak wszyscy diabli ale żadnej polityki. żadnej.

Podziękowania dla miejskich urzędników za współpracę przesłane mailem. Są sympatyczne odpowiedzi. 

Zero tolerancji.  Takie tragedie dzieją się codziennie w polskich szkołach. Nie wiadomo które mniejsze, które większe. Podstawowa teza, wniosek wnioski, które wynikają z mojej rozmowy z dyrektorem Urbanem to takie, że szkoła powinna uczyć. Odsyłam do fragmentów książki w "Poczekalni". Psie figle i przestępstwa są wynikiem braku dyscypliny w uczeniu. Zatracenia tej jednej z podstawowych funkcji szkoły. Urban: "w szkole, która dobrze uczy nie ma problemów wychowawczych". To wszystko z nudów wysoki sądzie, to wszystko z nudów. Co to znaczy, że gimnazjum nr 2 było dobre? Czy dlatego, że wszyscy tak mówili, że chodzą tam dzieci bogatych rodziców. Może przyczyny tej tragedii tak naprawdę są inne, ukryte ale niemożliwe do przedstawienia w tej chwili. Minister - czy powinien jechać do tej szkoły? A czy nauczyciele, dyrektor, szef MOIK, wiceprezydent, a gdzie są radni?, a gdzie są media? powinni się wypowiadać na ten temat? A dlaczego media tego nie dostrzegły?

3 Listopada

Piece są trzeba teraz rąbać drzewo (właściwie drewno, ale tak sie utarło). Szczecin w śniegu, nawet tym wczorajszym, wieczornym, mokrym - bardzo ładne miejsce i rzadko chyba fotografowane.

Rozmowa z proboszczem Serca Jezusowego x.Staszczakiem o wychowaniu i hipokryzji. 

Kawiarnia Kocha przy "Gryfie".  Takie małe miejsce w Szczecinie gdzie jest zawsze wiele osób. Normalne ceny. Stary Szczecin na ścianach. Normalne ceny. To po sklepie papierniczym "Bristol" o ile pamiętam. Wcześniej jak pamiętam - 30 lat temu, przy Wojska Polskiego rosły wielkie wiązy. Jeździł tramwaj, chyba "5". Spotkałem tam u Kocha  prawie krajana. Przez miesiąc mieszkał w Ostrowi Mazowieckiej, blisko piekarni, w małym domku. Do szkoły chodził do mojego liceum - wtedy, w 1945 - nazywało się to - gimnazjum. Taka też była potoczna nazwa używana za moich szkolnych czasów. Były dwie piekarnie - Napiórkowskiego i Lewandowskiego. Jeden robił lepsze bułki, drugi lepszy chleb. Była jeszcze piekarnia pana Saka, która zmieniała miejsce chyba ze dwa razy. Z prawie karajanem, pracował w Muzeum Miejskim w Wyszaku, chodził na "mądrą" kawę do baszty Siedmiu Płaszczy, rozmawialismy o Szczecinie. O prezydentach, teatrze miejskim co wyjechał w wagonach z przeznaczeniem na wille nowej władzy w Warszawie. Duzo tych rozmów o mieście. 

Długa rozmowa telefoniczna z panią Grażyną, też o mieście. 

Filmy o Indianach, samurajach, afrykańskich murzynach, hindusach wywołują u mnie przygnębienie, poczucie beznadziejnej niemocy i kontrolowanej niechęci.

4 Listopada

Ul. Mariacka, sobota, g.16.00 Franciszek Łuczko "Historia żubra polskiego". Czego można  się dowiedzieć o polskim żubrze? Sprawdzimy. W sprawie żubra zaskoczym mnie kiedyś Leszek Pilarski (ARP) który osiadł w Radio Białystok. Przed wielu, wielu laty obudziłem się chyba instynktrem wiedziony niezwykłym ok. 6.00 czy 5.00, chyba było ciemno, ale instynkt wiódł dalej i usłyszałem mojego osobistego kolegę jak opowiadał o tej białowieskiej postaci. Normalnie człowiek radio gasi, zcisza, odwraca się, nakrywa; ale nie wtedy kiedy Pilarski opowiada o zwierzęciu. Ów ambitny dziennikarz drążył temat, a ja słuchałem. I sen diabli wzięli. Bo Pilarskiem zachciało się o żubrze.