Wojciech Hawryszuk - 1953-2020

Myśli przyłapane - cytaty, komentarze, zapiski...

Nie jesteśmy wykwitem, a raczej wg SLD - przekwitem.
Marek Siwiec, o Europie +; Można by coś o pokwitaniu w obu przypadkach. I czymś co wygląda na mutację. Ale też może dojść do rozkwitu. 14 września 2013, Międzywodzie

To trudny moment, kiedy to rozumie się, albo zaczyna się rozumiećswoją głupotę. Pogodzenie się z tym, że za coś ponosimy odpowiedzialność, coś się stało z naszej winy albo zaniedbania, bywa trudne i czasem wręcz nie do przyjęcia. Stajemy się wtedy albo i nie – ludźmi honorowymi.

Np. terroryści najpierw rzucają bomby, a później wynajmują adwokatów żeby korzystać z dobrodziejstw naiwnej demokracji; jeżeli nie naiwnej to z pewnością przewrażliwionej na punkcie równości i poprawności politycznej. Nie ma w nich szlachetności dawnych, ideowych anarchistów. Takich co rabowali banki żeby później walczyć z tyranem. A nie takich, którzy są wmanewrowywani w terroryzm przez służby wywiadowcze i rządy.

Największym sukcesem zbiorowości jest to, że każdy z jej członków z jednej strony ma śmiałość wyrażania swoich poglądów. Szczególnie w rodzinie.

Dewaluacja wartości sprawia, że nie rozpatruje się nakładów i zysków politycznych równocześnie. Kiedyś było wiadomo, że rycerz, niezależnie do swej legendy szlachetnego śmiałka , szedł na wojnę po łupy. Działał wg zasady – civis pacem, para bellum, i wiedział że wolność i zamożność – kosztuje. Solidarność widzi tylko swoje nakłady i swoje korzyści. Podobnie społeczeństwo. A przecież każdy na tej rewolucji w 1989 roku i wcześniej na karnawale w latach 1980 – 1981 – skorzystał. I Solidarność, i PZPR. Osiem lat strachu i 23 lata dobrobytu dla siebie i dla rodziny, a bywa i znajomych. Jak kto taki uczynny.

Teraz ma miejsce licytacja, czyja rana była większa i kto ma większą bliznę. Chciałeś władzy, to zgódź się na blizny. Nie mówiąc o tym, ile beznadziejnych i aroganckich jemioł politycznych ulęgło się na tym solidarnościowym drzewie.

Andrzej Celiński niedawno mówił o tym, że Okrągły Stół był możliwy tylko dlatego, że trzy strony były słabe politycznie, w tym dwie przy stole zasiadające, a jedna oficjalnie – nie. Słabość to brak poparcia społecznego; tego brakowało Solidarności, PZPR i KPZR. To zaczęło się już na jesieni 1981 roku, ludzie mieli dosyć tych przepychanek, nerwów, strajków, pomówień. Ludzie to pamiętają, bo czuli że mogło dojść do tragedii. I z pewnością te 43 procent, które popierają wprowadzenie stanu wojennego, to nie są głównie zwolennicy ancien regime. Są jeszcze niezdecydowani – 22 procent. To jest milcząca większość. Jeżeli będą mieli alternatywę dla chłopców z piaskownicy, to z niej skorzystają. Skorzystali z tej wolności, którą wreszcie mamy. Tragedie towarzyszące stanowi wojennemu – pacyfikacja kopalni „Wujek” - nigdy nie powinny być wliczone w „naturalne” koszty społeczne, które towarzyszą takim wydarzeniom. Obciążają generałów i nikt im tego nie zapomni. A może nawet kiedyś dokładnie rozliczy.

Zamiast pytania, czy Jaruzelski miał rację wprowadzając stan wojenny, trzeba się spytać co można byłoby zrobić z tą sytuacją w kraju. Czy – np. Solidarność byłaby w stanie przeciwdziałać – z jednej strony prowokacjom służb państwowych, a z drugiej elementom silnie zradykalizowanym, co w wielu wypadkach się pokrywało?

Głównym zajęciem Solidarności była polityka, religia, wolność i socjal. Praca, od której tak naprawdę zależy to wszystko wspomniane wcześniej, nie była najważniejsza, etos pracy, do którego podczas strajków w 1980 roku nawoływał kardynał Stefan Wyszyński praktycznie nie istniał. I trzeba przyznać, że w tej kwestii niewiele się zmieniło przez te 31 lat. To nie jest domena polityki, na szczęście, że wiedzą to miliony pracujących codziennie Polaków, i to jest głównym przesłaniem ich działania.

Odpowiadając kolejnym pytaniem, na postawione wcześniej pytanie, trzeba je skierować do Jaruzelskiego – czy próbował porozumiewać się z Solidarnością; czy miał odpowiedni autorytet, żeby przekonać społeczeństwo do siebie i przedstawić program pozytywistyczny, a nie rewolucyjny. Gdyby car uwłaszczył chłopów w 1863 roku, to od razy byłoby po herbacie. Gdyby zrobił to Tragutt, to by wygrał. Ale za dużo było przywilejów szlacheckich.

Gdyby Jaruzelski w 1980 roku ogłosił program reform, choćby ten z połowy lat 80-tych, to by wygrał i nie byłoby tego nieszczęścia. Bezsilność Jaruzelskiego jest Jego największym grzechem. Ale za dużo było przywilejów partyjnych i … robotniczych.

Ciekawie mówił Andrzej Celiński; On dorósł, i to nie dlatego, że krytycznie ocenił Solidarność z jesieni 1981, ale dlatego że próbuje dociec przyczyn porażki Karnawału. Być może dlatego, że Solidarność zgubiła etos pracy, że tak łatwo było potępić wszystko w czambuł, co zrobili ludzie w Polsce Ludowej;wiązało to się z postrzeganie wszystkiego jako partyjnego, a nie – przecież i jednak - społecznego placu budowy.

Szczecin 13 - 15 grudnia 2012