Wojciech Hawryszuk - 1953-2020

Myśli przyłapane - cytaty, komentarze, zapiski...

Pytam o bezpieczeństwo dzieci i młodzieży, i będę pytała uparcie.   

Radna   Grażyna Kochańska    Upartość godna podziwu.    01-02-05    Sesja RM

[c.d.n.] W tym roku, 13 października tego roku skończę 60 lat. Zupełnie się tego nie spodziewałem. Podczas Famy 1977, do świnoujścia zawitała czechosłowacka ekipa, która przywiozła ze sobą zdechłego wieloryba. Ów eksponat był pokazywany publiczności za pieniądze. Kontrakcja festiwalową był działanie Wojtka Krukowskiego ("Akademia Ruchu", Zamek Ujazdowski w Warszawie) - "Czy przeżyją rok 2000?".

Działanie polegało na tym, że różne osoby - m.in. Jan Wołek i ja tuż obok, spożywały zamówione wcześniej rzeczy; ja halibuta - Wołek piwo. Siedzieliśmy pod ścianami we wnętrzu barakowozu, kieby Jonasz w więlorybie, a ludzie przechodzili obok nas i spoglądali na nas z zaciekawieniem, czy aby nie podzielimy losu cuchnącego, czechosłowackiego wieloryba dużo wcześniej. Mieliśmy z Wołkiem, i mamy jak mniemam do tej pory, trochę (dużo) szczęścia i dożyliśmy czasu, kiedy Czechosłowacja została rozwiązana, podobno niepotrzebnie, a wieloryb znikł. A przynajmniej nic o nim nie słychać. Do czasu. Przy czym przecież o Czechosłowację wcale nie chodzi.

Kiedy moja żona Ewa w odpowiedzi dała odpowiedź - " Masz 60 lat i nie wiesz co masz na siebie włożyć?" Postanowiłem się zastanowić nad starością. Bo chyba czas najwyższy. Kiedy pojawi się w głowie, a co za tym idzie - w zachowaniu, starcza głupota, nieoczekiwana pewność siebie, przepychanki w kruchcie, ślina emocjonalna i rzucanie palenia.

Podejście pierwsze, 18 lutego 2012, koniec karnawału, pogrzeb WH (ale zbieg okoliczności...).

Na tych - "wielorybiej" i "małżeńskiej " kanwach można się zastanowić co z taką 60-tką zrobić. Pojawia kilka pytań praktycznych. Czy warto jeszcze kupować kolejna kurtkę, kiedy ta co jest służyła prawie dwadzieścia lat. Może "staruszka" pociągnie do końca, bo podpinka jest w dobrym stanie. 

Jeżeli chodzi o starość to najbardziej boję się smrodu i ślepoty. Ale mam dwie szczotki - polską plastikową i chińską ze świńskiej lub bawolej szczeciny, które działają nawet w zimnej wodzie chociaż są twardsze. Może ślepota jest do opanowania za pomocą Braile'a i komputera. żeby tylko nie zapomnieć o tych szczotkach i o tym do czego właściwie służą...

Jakie pytania warto sobie postawić i czy należy to koniecznie robić? Kto potrzebuje tych pytań, odpowiedzi i ewentualnych rozliczeń, co najgorsze przeprosin nieznaczących, przepraszania ze starcu a nie z miłości, dla siebie nie dla innych.

Które osoby w wieku lat 60-ciu znałem i pamiętam po 50 latach.

Wróćmy do rzeczy czyli - koszul. Mam ze 20 sztuk i to w dobrym stanie. Wystarczy tego dobrego. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, postanowiłem, że nie będę ich w przyszłosci9 prasował, za to będę zmieniał raz na dwa dni, o ile nie zostaną zapaprane silną. To też można zaprać i na sobie wysuszyć od biedy.

Książki, nie wiem ile ich mam. Czy jest sens dokupowania tychże; czy dzieci zechcą zostawić komplet książek, które zgromadziłem dla siebie i dla swoich dzieci? Może powstanie nasza rodzinna biblioteka i taką warto ją nadal uzupełniać. Liczę na modę na stare rzeczy. Chociaż doceniam wszelkie dobrodziejstwa internetowe. Wspaniałe to możliwości. Ale jeżeli będę miał więcej czasu na swoje sprawy, to raczej będę czytał książki niż buszował w internecie; to dla mnie tylko  narzędzie szybsze niż tradycyjny słownik czy encyklopedia, takie jak rower. Co bym chciał dokupić... Uzupełnić Słownik Biograficzny Estreichera, zgromadzić wszystkie polskie słowniki, i wejść w posiadanie słynnych encyklopedii europejskich. Literatura, to raczej średnio. Może kanon poetycki, w tym oryginały. Książki o gospodarstwie domowym z XIX wieku. Kanon filmowy. I muzyczny.

Jak ja się właściwie czuję z tym przyszłym 60-cioleciem? Chcę pracować jak najdłużej, niezależnie od tego jak wysoka byłaby emerytura. Wysoka się nie zapowiada.

60 lat to zapowiedź starości pierwsze z nią skojarzenie. Zaczyna się starczy kontredans. Wiem co we mnie siedzi, podobne istoty zamieszkują inne ciała. Zachowanie moich pobratymców zmierza do zamaskowania tej istoty w środku. Poważne miny, "siwy" autorytet, bezwzględne przekonanie o racjach i brak dystansu do siebie.
Pobratymka lub pobratymiec maskuje rdzeń-siebie za pomocą różnych argumentów i rekwizytów zewnętrznych. Np. tabu, jakieś fetysze, a to wszystko z tego zasadniczego powodu, że boją się, ulegają ciśnieniu otoczenia.

Pobierają na twardy dysk starczy zespół zachowań i podmieniają na aktualny. Stąd wszelkie hipokryzje i relatywizmy. I zamęt w głowie. A może to tylko i wyłącznie mózg umiera, fałdy się prostują, zostaje szara glaca komórek, ledwo żywa, ledwo pulsująca. Nie do opanowania.

Może nie ma żadnych kombinacji, a jest brak możliwości.

Renty i emerytury, o ile nie wiążą się ze złym stanem zdrowia, to spychanie ludzi w aspołeczną pustkę i ludzie zaczynają ginąć. Nie walczą o przetrwanie, zajmują się gołębiami, hodują wielkie dynie i uprawiają kambatantyzm, kombatancje w odniesieniu do wielu przebrzmiałych zjawisk i wydarzeń.

Na zakończenie. Po pierwsze, czy lat sześćdziesiąt, to czas na zmiany ? Ostatecznie, sytuacja nie jest ostateczna.

Jednak się starzeję wyraźnie; zauważyłem że nie znoszę jak mnie ktoś potrąca w klubie muzycznym lub potyka się o moje krzesło.

Spotkanie

Chciałbym żeby odbyła się na naszych śmieciach, ludzie nie będzie dużo, ale będą najbliżsi. Menu - ma być przewiewne, proste, napoje schłodzone, oparte na kuchni domowej. Pierwsze co mi przychodzi do głowy, to mielone kotlety, świeżutkie. Będzie październik a więc grzybowa zupa, może nawet prawdziwkowa. Pasztety zapiekane na ciepło, w kilku gatunkach, i bagietki, i sosy owocowe. Co do ryb -  świeże śledzie w zalewie octowej z marynowanych śliwek.